Przyznaję, że na własne oczy widziałam w życiu bez porównania mniej pasjonatów audycji radiowej pod nazwą „Lista Przebojów", niż znanych mi osobiście zbieraczy malarstwa na szkle, chińskich filiżanek, miniatur motocykli, wierszyków haiku, miłośników gadających ptaków, a nawet zapalonych amatorów entomologii (Niesiołowskiego znam wyłącznie z tiwi). Pod tym względem moja życiówka jest na poziomie kolekcjonerów pasażerskich samolotów – sztuk jeden.
Osobiste wyobrażenie na temat człowieka, który w czasie stanu wojennego miał w główce wysyłanie pocztówek do radia z typami piosenek, zasadzam na odległym wspomnieniu młodzieńca o ksywie „King Szczecina". W sprawie więc samej „Listy przebojów" i jej zasług dla kultury od stanu wojennego do dziś mogę więc nie być obiektywna, takie jest życie.
„Oswoiłem samotność. Nigdy nie chciałem się wiązać, mieć żony, dziecka" - z okładki ubiegłotygodniowego „Wprostu" zanęca jednak Niedźwiecki - ojciec założyciel Listy. W trakcie czytania wychodzi na jaw, że ściśle idzie nawet o to, by nie mieć „bagażu w postaci żony, dziecka". A jako że Lista jest rodzaju żeńskiego - „ Moje dziecko to już całkiem stara baba 32-letnia" – wyraża się Niedźwiecki, nie oglądając się na przodownice licznych swoich list przebojów, bowiem jest dowcipny.
Z boczku wspomnianej okładki widnieje jeszcze bardziej górnolotna jego myśl: - „Nie chcę zajmować się fikcyjną walką o to, żeby Polska była lepsza". Jakby nie można było zajmować się prawdziwą, a nie fikcyjną walką o to, żeby Polska była lepsza. Fanatyków konkursów piosenkarskich od walki o lepszą Polskę bezwstydnie odstręcza. Klony Kinga Szczeciny są nieocenionym skarbem dla twórców takich konkursów. Na szczęście, nie wszystkich wyposażono w dar łatwowierności.
Niedźwiecki jaśnieje przykładem twierdząc, że poglądy polityczne ma, „ale prywatnie" i zarazem, całkiem apolitycznie ma się rozumieć, urabia prostodusznych szczeciniastych. Goszczenie w programie Leszka Millera w ciepłej atmosferze jest, na przykład, ponoć wyłącznie rozmową fachowców o piosence, ponieważ to tylko jakaś żenująca, „druga Polska" babrze się w polityce oraz molestuje „Niedźwiedzia" listami pełnymi ubeków i jaruzeli. Że Niedźwiedź, Miller, Szczecina i im podobni są Polską numer jeden, widać, ustalono już wcześniej. Jakkolwiek potwierdzam, że podział na dwie Polski istnieje.