Warszawie brakuje gospodarza z wizją

„Gazeta Wyborcza" zwalcza mnie z powodów ekonomicznych jako rywala obecnych władz stolicy. W ostatnich latach bowiem jej wydawca zarobił dzięki miastu ?6 mln zł za reklamy ?– mówi Elizie Olczyk burmistrz Ursynowa.

Aktualizacja: 14.06.2014 20:42 Publikacja: 14.06.2014 14:00

Piotr Guział

Piotr Guział

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Podobno na kampanię prezydencką w dużym mieście trzeba mieć minimum 3 mln zł. A pan właśnie rozpoczął walkę o urząd prezydenta Warszawy. Ma pan tyle pieniędzy?

Piotr Guział:

Nie mam. Właśnie dlatego jako Warszawska Wspólnota Samorządowa zdecydowaliśmy, że zaczniemy się pokazywać już teraz, gdy partie śpią. Gdybyśmy wystartowali dopiero w samej kampanii, bylibyśmy bez szans. Partie nakryją nas swoimi milionowymi budżetami z pieniędzy podatników. A faktycznie koszty kampanii w stolicy, ze względu na skalę, są ogromne. Gdybyśmy chcieli wysłać list do wszystkich mieszkańców, to potrzebowalibyśmy 800 tys. kartek papieru, bo tyle jest skrzynek pocztowych w mieście. Ale przywileju ubiegania się o poparcie warszawiaków nie mogą mieć wyłącznie bogate partie. To nie byłaby demokracja, tylko oligokracja. My się na takie państwo nie zgadzamy. Naszą szansą jest zacząć wcześnie i być tam, gdzie są ludzie: na ulicach, w parkach, na festynach.

Albo na billboardach, bo głównie tam pana widać.

Billboardy są po to, żeby ludzie skojarzyli, że ten facet, który ściska im dłoń, to jest Piotr Guział, burmistrz Ursynowa, lider ?Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej.

Ale pan podobno chce walczyć z billboardami, bo zaśmiecają przestrzeń publiczną. Sporo osób to panu wytknęło.

Głównie dziennikarze „Gazety Stołecznej", którzy są hipokrytami. Bo wcale nie robią tego z troski o miasto, tylko są rzecznikami swojej sprawy. Agora jest właścicielem wielu billboardów w Warszawie, a ten, który opisali jako nielegalny, należy do innej firmy. Mam więc podejrzenia, że w ten sposób zwalczają konkurencję własnego koncernu. Zwalczają też mnie jako konkurenta Hanny Gronkiewicz-Waltz i to również ma podłoże ekonomiczne – na portalu niezależna.pl przeczytałem, że w ostatnich latach Agora zarobiła dzięki miastu 6 mln zł za reklamy. Dziennikarze „Wyborczej" mogą więc sobie wypisać na sztandarach hasło: służymy, bronimy, bo płacą.

Po ośmiu latach prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz miała być gotowa cała druga linia metra, a jest tylko jej centralny odcinek

Za te billboardy krytykowali też pana Zieloni.

Ależ ten billboard jest prowokacją i oskarżeniem pod adresem administracji Hanny Gronkiewicz-Waltz i wojewody mazowieckiego, którzy przez blisko osiem lat nie zdołali uporządkować przestrzeni miejskiej i wyrugować z niej reklam wielkopowierzchniowych, choć to obiecywali.

To powinien pan to napisać na tych plakatach, bo nikt na to nie wpadł. A dlaczego pan w ogóle zdecydował się na start w tych wyborach? Podczas referendum mówił pan, że nie jest zainteresowany prezydenturą, tylko odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Zmieniłem zdanie już pod koniec kampanii referendalnej. Przekonali mnie do tego warszawiacy, którzy licznie podpisali się pod wnioskiem referendalnym, a potem stawili się przy urnach. Bo w referendum wzięło udział około 350 tys. wyborców, a 330 tys. zagłosowało przeciwko pani prezydent. Przypominam, że na kandydata PiS w poprzednich wyborach Czesława Bieleckiego zagłosowało ?w 2010 roku zaledwie 150 tys. warszawiaków.

Za to Hannę Gronkiewicz-Waltz poparło blisko 350 tys. osób.

Oczywiście, ale to było po jej pierwszej, stosunkowo udanej kadencji. Pani prezydent odbiła się od prezydentury Lecha Kaczyńskiego, który był oskarżany o zbyt mało inwestycji. Tyle że on miał do dyspozycji zaledwie 5 mld zł rocznie, bo m.in. nie było jeszcze pieniędzy unijnych, którymi dysponowała pani prezydent. Jej budżet wynosi obecnie 14 mld zł. Procentowo Kaczyński przeznaczał na inwestycje podobną część budżetu, co Gronkiewicz-Waltz. Pani prezydent mam za złe, że mimo tych ogromnych pieniędzy, jakimi dysponowała, w żadnej dziedzinie życia nie staliśmy się liderem w skali Europy. Nie jesteśmy ani najbardziej zielonym miastem w Europie, ani najmniej zakorkowanym, ani pod żadnym innym względem nie jesteśmy naj.

W Warszawie widać zmiany. Pani prezydent zwróciła miasto ku Wiśle – remontuje lewobrzeżne bulwary, prawy brzeg jest ładnie zagospodarowany.

Na małym wycinku, po ośmiu latach rządzenia. Bez żartów. Pani prezydent twierdziła, że potrzebuje ośmiu lat na realizację swojego programu. Miała pieniądze i poparcie polityczne najważniejszych ludzi w państwie, bo jako wiceprzewodnicząca PO rzekomo miała mieć wpływ na rząd i parlament, i załatwiać wszystko szybciej. Tymczasem bycie wiceszefową PO raczej ją obciążało, bo obwodnicę Warszawy wymusiło na rządzie dopiero referendum i zagrożenie utratą przez nią stanowiska.

Jednak coś załatwiła. Warszawa dostała 400 mln zł dotacji na pokrycie roszczeń reprywatyzacyjnych wynikających z dekretu Bieruta.

Tyle że koszty w tych sprawach sięgają miliardów. A janosikowe, które zarzyna Warszawę? Premier obiecał, że sprawa będzie załatwiona, i nic. W mieście brak strategii działania, tylko panuje chaos.

Powoli coś się z niego wyłania. Druga linia metra jest prawie ukończona, Trasa Łazienkowska w remoncie. Sprawy są posuwane do przodu.

Przy takim budżecie i normalnie pracującej administracji sprawy posuwałyby się do przodu nawet gdyby w Warszawie w ogóle nie było prezydenta. A co do metra, to przypominam, że po ośmiu latach rządów pani prezydent miała być gotowa cała druga linia, a jest tylko jej centralny odcinek. Poza tym budowa tego kawałka metra na wyścigi z czasem, bo przecież chodzi o to, żeby przed wyborami przeciąć wstęgę, wydrenowała budżety wszystkich dzielnic. W 2009 roku miały one do dyspozycji ponad 700 mln zł na inwestycje, a w tym roku tylko 350 mln zł. To oznacza, że setki inwestycji wokół naszych mieszkań – chodnik, uliczka, sygnalizacja świetlna, boisko przy szkole – zostały przesunięte nie wiadomo na kiedy. Cała stolica buduje centralny odcinek drugiej linii metra. Naprawdę Warszawie brakuje gospodarza z wizją.

Pan ma wizję?

Mam. Kołem zamachowym rozwoju miasta powinno być partnerstwo publiczno-prywatne. Eksperci uważają, że dzięki temu w ciągu trzech lat można by podwoić wartość inwestycji komunalnych w Warszawie, a więc skoro dziś wydajemy 2,5 mld zł na inwestycje, to w 2017 roku byłoby to 5 mld zł. Tymczasem pani prezydent, gdy o tym myśli, to zamiast trzech P widzi pięć – partnerstwo publiczno-prywatne, Pitera (osoba ścigająca nadużycia w samorządach), prokurator. I to ją paraliżuje.

Za to nie wypisuje głupstw na Twitterze, a panu się zdarzają różne dziwne tweety, jak ten, w którym zasugerował pan, że nie doszło do głośnego gwałtu w Lesie Kabackim.

Przyznaję, że to było niepotrzebne. Moim zdaniem nie przekroczyłem granic tego, co wypada, ale to jest rzecz ocenna. Czasami reaguję nadmiernie emocjonalnie na brutalne ataki. Dlatego, żeby już nie podlegać takim ocenom, zarzuciłem polemiki na Twitterze. Umieszczam tam wyłącznie wpisy informacyjne.

Szkoda już się stała, bo jednak bardzo nadwerężył pan swój wizerunek, sugerując, że kobieta, która zgłosiła gwałt, po prostu to sobie zmyśliła.

To było niepotrzebne i przeprosiłem za to, choć taka była pierwsza wersja policji. A także wyciągnąłem z tej sprawy wnioski, bo postanowiłem zwiększyć poczucie bezpieczeństwa mieszkanek Ursynowa. W naszej dzielnicy odbyły się już trzy edycje szkoleń dla kobiet, prowadzonych przez byłych żołnierzy GROM, z tego, jak zachować się w sytuacjach kryzysowych. Zapłacił za nie urząd dzielnicy z pieniędzy na sport i rekreację. Przeszkoliło się już ponad 750 mieszkanek Ursynowa, a chętnych było kilka razy więcej. Politycy to też ludzie i zdarzają im się błędy, jak choćby posłowi Jackowi Protasiewiczowi z PO, który pijany wyzywał policjantów na lotnisku we Frankfurcie. Ważne, żeby umieć z nich wyciągać wnioski.

Niektórzy politolodzy uważają, że być może w ostatecznej rozgrywce o prezydenturę Warszawy poprze pan popularnego warszawskiego polityka Ryszarda Kalisza.

Ryszard Kalisz byłby niewątpliwie świetnym kandydatem na prezydenta Warszawy, ale jego fatalny wynik w eurowyborach komplikuje mu sprawę. Przestrzegałem go przed łapaniem dwóch srok za ogon. Uważałem, że powinien się skoncentrować albo na eurowyborach albo na wyborach warszawskich, bo jeżeli pierwsze mu nie wyjdą, to drugie będą mocno wątpliwe. I tak się stało. Kalisz powiedział wyborcom „sprawdzam" i skończyło się na 24 tys. głosów w Warszawie. A przecież żeby wejść do drugiej tury wyborów na prezydenta stolicy, trzeba zdobyć minimum 150 tys. głosów.

Pan też nie może liczyć na wszystkie głosy z referendum, które padły przeciwko Gronkiewicz-Waltz. Tym bardziej że PiS mocno pana wsparło i w zbieraniu podpisów, i w mobilizowaniu obywateli.

PiS dostarczyło nam 55 tys. podpisów, za co jesteśmy wdzięczni. Ale sami zebraliśmy 180 tys. podpisów. Po referendum jestem pewien, że warszawiacy w większości nie chcą Gronkiewicz-Waltz, i wydaje mi się, że nie zamierzają jej zastąpić partyjnym kandydatem, tylko szukają alternatywy. Ja ją stwarzam.

Na czym opiera pan wiarę, że uda się panu pokonać Gronkiewicz-Waltz? Prezydenci Wrocławia, Krakowa, Rzeszowa są nie do ruszenia.

Ale jacy to są prezydenci? Prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc jest umiłowany przez mieszkańców, bo zrobił z tego miasta ośrodek akademicki o największej liczbie studentów w przeliczeniu na mieszkańców. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz miał w sondażach 70 proc. poparcia. A nasza pani prezydent jest wśród prezydentów dużych miast na jednym z ostatnich miejsc pod względem popularności. Oczywiście wszystko w rękach wyborców. To oni zdecydują, czy nadal chcą miasta, w którym nie ma planów zagospodarowania przestrzennego, a w rezultacie zabudowywana jest każda wolna przestrzeń. Gdzie jest najmniej mostów spośród dużych miast w Polsce, przez co przeprawa na drugą stronę Wisły staje się koszmarem. Czy dalej chcą mieć niewydolną i drogą administrację, stać dwie doby w kolejce, żeby zapisać dziecko do żłobka, i posyłać dzieci na drugą zmianę do szkoły. Wiele osób nie wierzy, że mogę zostać prezydentem Warszawy. Ale wcześniej nie wierzono, że zostanę burmistrzem Ursynowa. Gdy stowarzyszenie Nasz Ursynów zdobyło 25 proc. głosów w wyborach, wszyscy uznali, że wyborcy się pomylili. W następnych wyborach dostaliśmy 34 proc. głosów. Nikt też nie wierzył, że uda mi się doprowadzić do referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, a zrobiliśmy to i do pełni sukcesu zabrakło naprawdę niewiele.

Piotr Guział jest burmistrzem Ursynowa w Warszawie, liderem Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, w przeszłości był politykiem SLD, Partii Demokratycznej i SdPl

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości