Ponury żywot Władimira P.

Jak wygląda codzienne życie rosyjskiego prezydenta? Smutno i samotnie

Publikacja: 23.07.2014 16:31

Ponury żywot Władimira P.

Foto: AFP, Michael Klimentyev Michael Klimentyev

Kiedy się odwróciłem, stanąłem z nim twarzą w twarz

- Patrzę w pana oczy, Panie Premierze i myślę, że pan nie ma duszy - powiedziałem

Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i odrzekł:

- Widzę, że się rozumiemy

Tak swoje spotkanie z Władimirem Putinem z 2011 roku wspomina wiceprezydent USA Joe Biden, który podzielił się powyższą anegdotą z dziennikarzami "New Yorkera". Takich małych, lecz znaczących anegdot o jakim człowiekiem jest rosyjski prezydent nie ma zbyt wiele. Stosunkowo mało wiemy też o jego życiu osobistym, o tym jaki jest i o tym, co naprawdę myśli, wypowiadając swoje o sile, suwerenności i "uzasadnionych interesach" Federacji Rosyjskiej. Lukę tę w znaczny sposób łata angielski dziennikarz Ben Judah, który w znakomitym, bogatym tekście dla amerykańskiego "Newsweeka" opisuje - bazując na opowieściach dworzan Putina - jak wygląda codzienne życie Władimira P.

Okazuje się, że Putin nie jest jednym z tych despotów, którzy zachłannie korzystają z przywilejów i zbytków władzy quasi-królewskiej. Wręcz przeciwnie:  jego żywot wydaje się dość ponury i smutny i samotny. Wydaje się, że żyje tak, jakby rzeczywiście duszy nie miał.

Rano je śniadanie, zrobione z codziennie dowożonych produktów z posiadłości samego Patriarchy Cyryla. Potem dwie godziny pływania, siłownia i przegląd prasy: najpierw najbardziej poczytnych tabloidów, potem bardziej poważnych dzienników rosyjskich, na końcu wycinki z tej najmniej ważnej prasy: prasy zagranicznej.

Jego życie stało się jedną wielką ceremonią: niekończącą się procesją po złoconych salach. Jego harmonogram jest podzielony na tysiące jednostek po 15 minut i zaplanowany na miesiące, jeśli nie lata. Po porannym przeglądzie prasy pokazane zostają mu foldery z emblematem orła, w których wypisany jest porządek dnia. Spogląda na nie i wszystko robi zgodnie z planem, lecz bez uśmiechu czy radości. (...) Nadworny tłumacz mówi, że jego życie jest monotonne. Bezsensowne spotkania. Pedantyczny prezydencki protokół. Prezydencka kolumna samochodów jeździ tylko w dwie strony: albo na Kreml, albo na lotnisko. Prezydent twierdzi, że pracuje ciężej, niż jakikolwiek przywódca od czasów Stalina.

- czytamy w "Newsweeku".

Dowiadujemy się przy okazji, że poza okazjonalną partią hokeja z dawnymi kolegami z Sankt Petersburga, Putin nie ma wokół siebie nikogo, z kim by mógł porozmawiać lub pożartować. Lubi za to zwierzęta, bo ich nie musi się obawiać - w przeciwieństwie do każdej innej sytuacji, kiedy jest wśród ludzi. Najgorsze są wyjazdy zagraniczne: tu paranoja posunięta jest do absurdalnych rozmiarów. Putin nie dotyka nawet jedzenia lokalnego jedzenia. Je tylko to, co przygotują mu ściągnięci z Moskwy rosyjscy kucharze, tylko z produktów zwożone samolotami z Rosji. Nikt nie może się do niego zbliżyć na bliżej niż trzy metry.

Prezydent zachowuje się, jak gdyby był z brązu. Wokół niego jest cisza. Głosy dorosłych ludzi zmieniają się i obniżają, kiedy do niego mówią(...) - Wygląda na pozbawionego emocji, tak jakby nic go nie dotykało - wspomina tłumacz - jak gdyby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się wokół niego dzieje. Tak jakby nie obchodzili go ci ludzie. Jakby był wykończony

- pisze Judah. Znużenie to najwyraźniej nie maska. Widać to w rzadkich momentach szczerości. Znów mówi nadworny tłumacz:

Wrażenie, jakie się ma przebywając z nim, to takie, że chętnie by zrezygnował. Ale wie, że nie udało mu się rządzic Rosją jakkolwiek inaczej niż w stary, feudalny sposób. A kiedy jego władza się poluźni, to wszystko się zawali, on sam pójdzie do więzienia, a Moskwa będzie płonąć jak Kijów.

Putin jest więc jak Lech Wałęsa: nie chce rządzić, ale musi.

Są dworzanie, którzy zapewniają, że słyszeli go mówiącego zupełnie szczerze. Jeden z nich wspomina pewien letni wieczór, kiedy Putin zaczął otwarcie mówić o losie swojego kraju. Prezydent zapytał obecnych w jego rezydencji w Nowo-Ogariowie, kim byli najwięksi rosyjscy zdrajcy. Ale nie czekał na odpowiedź:

- Najwięksi zbrodniarze w naszej historii to ci słabeusze, którzy rzucili władzę na ziemię - Mikołaj II i Michaił Gorbaczow - i którzy pozwolili, by wzięli ją histerycy i szaleńcy - powiedział.

Dworzanie tam obecni twierdzą, że Putin przysiągł wtedy, że nigdy czegoś takiego nie zrobi.

Myślę, że w tym wypadku można mu wierzyć na słowo.

Kiedy się odwróciłem, stanąłem z nim twarzą w twarz

- Patrzę w pana oczy, Panie Premierze i myślę, że pan nie ma duszy - powiedziałem

Pozostało 96% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości