Okazuje się, że Putin nie jest jednym z tych despotów, którzy zachłannie korzystają z przywilejów i zbytków władzy quasi-królewskiej. Wręcz przeciwnie: jego żywot wydaje się dość ponury i smutny i samotny. Wydaje się, że żyje tak, jakby rzeczywiście duszy nie miał.
Rano je śniadanie, zrobione z codziennie dowożonych produktów z posiadłości samego Patriarchy Cyryla. Potem dwie godziny pływania, siłownia i przegląd prasy: najpierw najbardziej poczytnych tabloidów, potem bardziej poważnych dzienników rosyjskich, na końcu wycinki z tej najmniej ważnej prasy: prasy zagranicznej.
Jego życie stało się jedną wielką ceremonią: niekończącą się procesją po złoconych salach. Jego harmonogram jest podzielony na tysiące jednostek po 15 minut i zaplanowany na miesiące, jeśli nie lata. Po porannym przeglądzie prasy pokazane zostają mu foldery z emblematem orła, w których wypisany jest porządek dnia. Spogląda na nie i wszystko robi zgodnie z planem, lecz bez uśmiechu czy radości. (...) Nadworny tłumacz mówi, że jego życie jest monotonne. Bezsensowne spotkania. Pedantyczny prezydencki protokół. Prezydencka kolumna samochodów jeździ tylko w dwie strony: albo na Kreml, albo na lotnisko. Prezydent twierdzi, że pracuje ciężej, niż jakikolwiek przywódca od czasów Stalina.
- czytamy w "Newsweeku".
Dowiadujemy się przy okazji, że poza okazjonalną partią hokeja z dawnymi kolegami z Sankt Petersburga, Putin nie ma wokół siebie nikogo, z kim by mógł porozmawiać lub pożartować. Lubi za to zwierzęta, bo ich nie musi się obawiać - w przeciwieństwie do każdej innej sytuacji, kiedy jest wśród ludzi. Najgorsze są wyjazdy zagraniczne: tu paranoja posunięta jest do absurdalnych rozmiarów. Putin nie dotyka nawet jedzenia lokalnego jedzenia. Je tylko to, co przygotują mu ściągnięci z Moskwy rosyjscy kucharze, tylko z produktów zwożone samolotami z Rosji. Nikt nie może się do niego zbliżyć na bliżej niż trzy metry.
Prezydent zachowuje się, jak gdyby był z brązu. Wokół niego jest cisza. Głosy dorosłych ludzi zmieniają się i obniżają, kiedy do niego mówią(...) - Wygląda na pozbawionego emocji, tak jakby nic go nie dotykało - wspomina tłumacz - jak gdyby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się wokół niego dzieje. Tak jakby nie obchodzili go ci ludzie. Jakby był wykończony