Grupa Wyszehradzka to już tylko wydmuszka - analiza Jarosława Gizińskiego

Reakcja na wydarzenia na Ukrainie pokazała, jak bardzo odmienne stanowisko zajęły Praga, Warszawa, Bratysława i Budapeszt. Wnioski raczej nie mogą napawać optymizmem.

Publikacja: 03.09.2014 02:07

Jarosław Giziński

Jarosław Giziński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

To, że między państwami Europy Środkowej istnieją rozbieżności, nigdy nie było tajemnicą. Łączy nas geografia i – coraz bardziej odchodząca w przeszłość – wspólnota losów z epoki komunizmu, ale dzielą odmienna sytuacja ekonomiczna, historia, a nawet mentalność i rola religii.

Grupa Wyszehradzka była wystawiana na próbę, gdy w kwestiach mniejszości woli porozumienia nie wykazywali Węgrzy i Słowacy, gdy polski rząd PiS-u szedł inną drogą niż lewicowe wówczas rządy Czech i Węgier, gdy na Słowacji Vladimira Mečiara obrał kurs na  autorytaryzm.

Grupa V-4 przetrwała te zawirowania w przekonaniu, że spajają nas mimo wszystko regionalna solidarność i konkretne interesy – bezpieczeństwo, rozwój infrastruktury, polityka energetyczna, współdziałanie w ramach UE. Słów było wiele, osiągnięć mniej. Na przejazd z Warszawy do Budapesztu pociągi nadal potrzebują 12 godzin.

Brutalny test deklaracji nadszedł wraz z kryzysem na Wschodzie. Stosunek do walczącego o niezależną państwowość Kijowa zmusił Węgrów, Słowaków, Czechów i Polaków do zajęcia jasnego stanowiska. Efekty trudno uznać za budujące, nawet jeśli formalnie wszystkie cztery stolice zaakceptowały decyzję o unijnych sankcjach.

Coś załamało się już w lutym, gdy Viktor Orbán obwieścił uzyskanie megakredytu na rozbudowę elektrowni atomowej w Paksu. Cokolwiek by mówił w Warszawie podczas swojej pierwszej zagranicznej wizyty na początku drugiej kadencji o regionalnej solidarności, fakty są bezlitosne: i tak już zależne od rosyjskich surowców Węgry zostały de facto politycznie związane. Każdy student politologii wie, że kredyt 100 mln euro to biznes, a 10 mld to polityka. A także to, że odsetki od wielkich kredytów udzielanych przez mocarstwa spłaca się nie tylko w walucie.

Dzisiaj węgierscy politycy przekonują, że unijne sankcje wobec Rosji to „bezsensowna i prowadząca donikąd polityka". A premier zapowiada, że już buduje grupę sojuszników wewnątrz UE, którzy myślą tak jak on. Pierwszy chętny to też nasz wyszehradzki partner: Słowacja. Premier Robert Fico już od lat podziwia rosyjską potęgę, a skutki tego widać. Słowackie linie przesyłowe gazu już są faktycznie zależne od Rosjan, a podobny do węgierskiego (choć mniejszy) kredyt ma pomóc w dokończeniu budowy elektrowni atomowej w Mohovcach.

Jeśli komuś mało strategicznych związków gospodarczych, to Bratysława zorganizowała w zeszły piątek dodatkową demonstrację, witając z honorami Siergieja Szojgu na obchodach ?70. rocznicy Słowackiego Powstania Narodowego. Zaproszenie ministra obrony Rosji w czasie, gdy czołgi jego armii tratują Ukrainę, to więcej niż gest. To otwarte zajęcie stanowiska diametralnie sprzecznego z naszą polityką, a nawet racją stanu.

Czesi nie pozwolili sobie na aż takie ekstrawagancje, ale zachowują powściągliwość. Zresztą nie byli zainteresowani pomysłami Donalda Tuska na unię energetyczną i nie wzruszają ich ponaglenia Amerykanów, którzy wciąż im przypominają, że wydatki ?na obronność na poziomie ?1 proc. PKB to wstyd dla państwa członkowskiego NATO. Ale czeska chata z kraja, nie po raz pierwszy.

W tej sytuacji Grupa Wyszehradzka na naszych oczach staje się polityczną wydmuszką. Bez wspólnych celów i strategii, bez woli działania. Jeśli kryzys ukraiński się przeciągnie, ?to z ambitnego regionalnego projektu pozostanie ?być może tylko Fundusz Wyszehradzki z 10 mln dolarów rocznie na programy edukacyjne, naukowe i kulturalne. Jakieś 0,16 dolara na obywatela Polski, Czech, Węgier i Słowacji. Statystycznie więcej wydajemy na gumę do żucia.

To, że między państwami Europy Środkowej istnieją rozbieżności, nigdy nie było tajemnicą. Łączy nas geografia i – coraz bardziej odchodząca w przeszłość – wspólnota losów z epoki komunizmu, ale dzielą odmienna sytuacja ekonomiczna, historia, a nawet mentalność i rola religii.

Grupa Wyszehradzka była wystawiana na próbę, gdy w kwestiach mniejszości woli porozumienia nie wykazywali Węgrzy i Słowacy, gdy polski rząd PiS-u szedł inną drogą niż lewicowe wówczas rządy Czech i Węgier, gdy na Słowacji Vladimira Mečiara obrał kurs na  autorytaryzm.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości