Reklama
Rozwiń
Reklama

Logika postępu, czyli równia pochyła

Jan Hartman nawołuje do porzucenia staroświeckiego zakazu kazirodztwa

Publikacja: 29.09.2014 14:23

Logika postępu, czyli równia pochyła

Foto: Fotorzepa/Piotr Guzik

Jan Hartman napisał tekst popierający legalizację kazirodztwa. Tekst kilka godzin później najwyraźniej wykasował. Sam autor nie zdradził, dlaczego jego mini-eseju na stronach "Polityki" już nie ma. Stwarza to rzecz jasna pole do spekulacji, z czego chciałbym niniejszym skorzystać - i zaryzykować taką oto tezę:  tekstu już nie ma, bo jego autor ... miał rację.

W rzeczonym tekście (którego odzyskaną z otchłani wersję można przeczytać tutaj) Hartman bowiem całkiem nieźle i właściwie logicznie tłumaczy, dlaczego zakaz stosunków seksualnych między rodzeństwem nie ma już w dzisiejszym świecie racji bytu.

Jeśli nawet przyjąć argument mówiący, że kazirodztwo zagraża poczęciem dziecka z wadami genetycznymi (jest to zresztą argument niewygodny, bo ściśle eugeniczny), to w dobie skutecznej antykoncepcji czas postawić sobie pytanie, co właściwie może dziś służyć za usprawiedliwienie zakazu kazirodztwa?

- pyta filozof.  I tłumaczy, że wszystkie argumenty, jakie wysuwane są przeciwko legalizacji rodzinnych związków seksualnych to argumenty natury religijnej i obyczajowej. A któż w dobie świeckiego państwa, racjonalizmu i rewolucji seksualnej mógłby stawiać tak nieracjonalne, prawne przeszkody?

W wolnym społeczeństwie nie wymagamy już od nikogo, aby w życiu prywatnym praktykował takie czy inne obyczaje, a od tego czy owego się powstrzymywał. (...) Argumenty obyczajowe mogą mieć siłę perswazyjną, lecz nie nadają się na uzasadnienie zakazów.

Reklama
Reklama

A co z argumentem mówiącym o naruszaniu „naturalnego porządku rzeczy"? Cóż, „naturalny porządek rzeczy" to w najlepszym razie pojęcie zaczerpnięte z pewnej doktryny metafizyczno-religijnej. Byłoby nieuczciwe i nieracjonalne, gdyby stanowiono restrykcyjne prawo w oparciu o zabytkowe doktryny o czysto spekulatywnym charakterze.

- argumentuje Hartman. Poza tym, niezależnie od prawa, kazirodztwo od dawna jest już praktykowane. Dlaczego mamy więc prawnie piętnować miłość innych ludzi?

Trzeba pamiętać o tym, że ok. 10 proc. braci i sióstr ma wspólne doświadczenia seksualne. Wysokie są też odsetki epizodów seksualnych pomiędzy dwoma braćmi, dwiema siostrami. Kuzyni wchodzą w relacje seksualne jeszcze częściej. Nie widać jakoś wielkich nieszczęść, które by z tego miały wynikać.

Czy to nie brzmi logicznie? Czy nie jest to dobrze uargumentowana teza?

Ale w tym właśnie tkwi cały problem! Jeśli bowiem zgadzamy się na burzenie jednego nieracjonalnego zakazu wynikającego z tradycji i religii - np. dopuszczamy zawieranie małżeństw homoseksualnych - to otwiera to automatycznie drzwi dla burzenia kolejnych, podobnych staroświeckich praw  - w tym zakazu kazirodztwa, ale również i poligamii, małżeństw grupowych, a może nawet i pedofilii (chociaż to, trzeba przyznać, trochę inny przypadek).

Hartman stwierdził zatem (nieopatrznie?) istnienie równi pochyłej, o której od dawna mówią konserwatyści: jeśli chcemy być konsekwentni, powinniśmy zezwolić nie tylko na małżeństwa homoseksualne, ale i na wszystkie inne "nienormatywne" związki - a przynajmniej te, które nie krzywdzą bezpośrednio ich uczestników. Inna postawa to nie tylko hipokryzja, ale i dyskryminacja.

Reklama
Reklama

Kłopot rzecz jasna w tym, że nawet wśród największych liberałów koncepcja legalizacji kazirodztwa wywołuje niesmak i oburzenie. I jest to dokładnie to samo, co uwiera ludzi sprzeciwiających się legalizacji związków homoseksualnych. A przecież nie chcemy, by nasi światli postępowcy wyszli oni na takich samych "moherów" jak przedstawiciele przebrzydłej konserwy..

Ciszej nad tym kazirodztwem!

Jan Hartman napisał tekst popierający legalizację kazirodztwa. Tekst kilka godzin później najwyraźniej wykasował. Sam autor nie zdradził, dlaczego jego mini-eseju na stronach "Polityki" już nie ma. Stwarza to rzecz jasna pole do spekulacji, z czego chciałbym niniejszym skorzystać - i zaryzykować taką oto tezę:  tekstu już nie ma, bo jego autor ... miał rację.

W rzeczonym tekście (którego odzyskaną z otchłani wersję można przeczytać tutaj) Hartman bowiem całkiem nieźle i właściwie logicznie tłumaczy, dlaczego zakaz stosunków seksualnych między rodzeństwem nie ma już w dzisiejszym świecie racji bytu.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Publicystyka
Marek A. Cichocki: W nowym świecie Polacy muszą nauczyć się bezwzględnego używania siły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Publicystyka
Estera Flieger: Co jeśli absolutyzujemy polaryzację?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Władimir Putin przeprasza króla Kaukazu
Publicystyka
Estera Flieger: Nie straszmy wojną, ale też nie lekceważmy sytuacji
Publicystyka
Marek Kozubal: Sabotaże i ataki. Skąd to wzmożenie działań rosyjskich służb i co planuje Putin?
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama