Czarnecki: Unia przestała być strusiem

Rosja musi wiedzieć, że jakiekolwiek działania militarne uruchomią lawinę ze strony Unii i doprowadzą do nowej zimnej wojny – przekonuje Ryszard Czarnecki, europoseł PiS w rozmowie z Jędrzejem Bieleckim.

Aktualizacja: 17.11.2014 00:20 Publikacja: 16.11.2014 20:01

Czarnecki: Unia przestała być strusiem

Foto: Fotorzepa/Danuta Matloch

Co zrobi Unia, kiedy rosyjscy separatyści ruszą na Ukrainie z nową ofensywą?

Ryszard Czarnecki: Rozmawiamy w dniu, w którym przedstawiłem w Parlamencie Europejskim raport o unijnej dyplomacji. Znalazł się tam mocny fragment o tym, że Rosja środkami wojskowymi wpływała i może nadal wpływać na kształt porozumień gospodarczych zawieranych między Unią a Ukrainą. W tym dokumencie proponuję, aby się temu stanowczo przeciwstawić. Czy ten passus zostanie zatwierdzony i w jakim kształcie będzie sygnałem, na ile Parlament Europejski, który zwykle jest bardziej stanowczy wobec Rosji od Rady UE i Komisji Europejskiej i w obronie Ukrainy będzie gotowy do zdecydowanego działania. Ale muszę przyznać, że już teraz Unia zachowuje się znacznie lepiej, niż kiedy sześć lat temu Rosja napadła na Gruzję. Wtedy unijna góra urodziła mysz. Dziś sankcje, choć wymuszone przez europejską opinię publiczną po zestrzeleniu samolotu malezyjskiego, pokazują, że Unia przestała być strusiem, który nie chce widzieć rzeczywistości.

Polska od wielu miesięcy nie uczestniczy w negocjacjach unijnych przywódców z Władimirem Putinem. Można ufać w tej sprawie Niemcom i Francji?

Źle się stało, że Polski tam nie ma. W końcu jesteśmy liderem Europy Środkowej, największym unijnym i NATO-wskim sąsiadem Ukrainy. Niemcom i Francji zależy na dobrych stosunkach z Rosją i przez to nie chcą do negocjacji zapraszać potencjalnie krnąbrną Polskę. Ale mam też wrażenie, że prezydent Petro Poroszenko idzie w ślady Julii Tymoszenko i politykę zagraniczną opiera na stosunkach z Niemcami, zamiast grać na różnych fortepianach. Świadczy o tym nominacja ambasadora w Berlinie Pawło Klimkina na szefa ukraińskiego MSZ.

Ale to chyba Włochy są najbardziej spolegliwym wobec Rosji krajem Unii, który dodatkowo ma duże wpływy poprzez nową szefową europejskiej dyplomacji Federikę Mogherini.

Włochy odegrały niechlubną rolę w 2008 r., gdy wsparły Niemcy i Francję przy blokowaniu aspiracji Gruzji w sprawie przystąpienia do NATO. Ale dziś dostrzegam korzystną ewolucję poglądów Mogherini. Jeszcze na początku roku prezentowała postawę prorosyjską. W trakcie przesłuchania w Parlamencie Europejskim pokazała już jednak, że zrozumiała, iż jeśli chce pozostać w europejskim głównym nurcie, to musi być stanowcza, a zarazem sceptyczna wobec Moskwy.

Donald Tusk zrekompensuje brak przedstawiciela polskiego rządu w negocjacjach z Rosją?

Zobaczymy. Chciałbym, aby zrobił jak najwięcej. Jednak na europejskiej scenie politycznej jest osobą nową, bo jako premier był raczej tylko membraną dla Berlina w polityce międzynarodowej. Poza tym, co już od Tuska niezależne, Traktat Lizbońskiej nie rozgranicza precyzyjnie kompetencji między przewodniczącym Rady i Komisji Europejskiej. To prowadziło do permanentnej wojny podjazdowej między Jose Manuelem Barroso i Hermanem Van Rompuyem. Co do Tuska: będzie miał tyle kompetencji, ile sobie wyrąbie.

Europa jest na skraju recesji. Jak bardzo może to osłabić determinację Unii do kontynuowania wojny handlowej z Rosją?

Europa rzeczywiście jest w kryzysie. Ale w niepomiernie większym kryzysie jest Ukraina i tu dostrzegłem większe niebezpieczeństwo. Zapasy węgla starczą na parę dni, inflacja sięga 20 proc., ujemny wzrost PKB ponad -5%. Byłem w czasie wyborów na Ukrainie i kursowałem między wyziębionymi szkołami nawet w Kijowie, gdzie zorganizowano punkty wyborcze. Bardziej niż ofensywy wojskowej spodziewam się więc ze strony Rosji gry na wzięcie Ukrainy głodem i chłodem. I na to Unia musi być przede wszystkim przygotowana organizując pomoc EBI, EBOR, MFW i Banku Światowego. Jej warunkiem powinny być oczywiście pewne zmiany legislacyjne, aby walka z korupcją nie była fikcją, oligarchowie nie kontrolowali polityki, a zagraniczni inwestorzy mieli poczucie, że funkcjonują w państwie prawa. Ale czas jest tu czynnikiem fundamentalnym. Dlatego pomoc musi nadejść jak najszybciej, bo Rosja liczy na społeczne niezadowolenie. Władze ukraińskie muszą uważać, aby sytuacja ekonomiczna nie pchnęła ludzi do drugiego Majdanu, tym razem przeciw obecnym władzom. Ale także Unia zrobi z gęby cholewę, jeśli nie będzie reagować na kolejne próby rosyjskiej agresji poprzez zagarnięcie Mariuopola czy nawet zbudowanie lądowego połączenia z Krymem i Naddniestrzem.

Jeśli do tego dojdzie, Bruksela zdecyduje się na wojnę handlową?

Unia nie ma się gdzie cofać. I jeśli chce być uważana za poważnego partnera przez USA i rywala przez Rosję, będzie musiała działać, a nie udawać, że nic się nie stało. Rosja musi wiedzieć, że jakiejkolwiek działania militarne uruchomię lawinę ze strony Unii i doprowadzą do nowej Zimnej Wojny. Europa oczywiście straci gospodarczo, ale bardziej straci Rosja. Już teraz jej sytuacja ekonomiczna bardzo się pogorszyła. Ceny detaliczne nabiału poszły o 50 proc. w górę, mięsa - o 40 proc. To wynik sankcji. A jednocześnie gwałtownie spadły ceny na ropę i Moskwa stoi w obliczu ogromnej dziury budżetowej.

W zeszły piątek Unia zawarła z Rosją porozumienie o wznowieniu dostaw gazu dla Ukrainy, które jest finansowane ze środków pierwotnie przeznaczonych na modernizację Ukrainy. Czy to nie sygnał, że Europa nie da więcej pieniędzy na wsparcie Kijowa?

Nie byłbym tu czarnowidzem. To są działania doraźne. Unia wystąpiła w roli straży pożarnej, aby ratować Ukrainę przed klęską zimy. To pokazuje, że potrafi być skuteczna. I że będzie jej zależało na tym, aby nie pozwolić Rosji na dalsze fakty dokonane na Ukrainie. Nawet, jak w Brukseli zwycięża stronnictwo pokoju, a nie wojny i umowa stowarzyszeniowa zostaje odłożona, to jednak to stronnictwo musi zachować twarz.

Do tej pory to Barack Obama pchał Unię do zaostrzenia polityki wobec Rosji. Ale po porażce w wyborach do Kongresu, ma związane ręce, bo utracił większość w Senacie i Izbie Reprezentantów. Co to oznacza?

Doceniam, że krytykowany przeze mnie prezydent USA jest w czasie drugiej kadencji wobec Rosji znacznie mądrzejszy, a więc i twardszy. Stopniowo pojęcie resetu wędruje więc do „Słownika wyrazów obcych" w Białym Domu. Ja się nie obawiam paraliżu w Waszyngtonie. Wiadomo, że Republikanie są bardziej sceptyczni wobec Kremla, niż Demokraci. Ale to, że kontrolują obie izby Kongresu może być dogodnym alibi dla Obamy aby usztywnić politykę wobec Rosji.

Wielu ekspertów jest jednak zawiedzionych tempem reform od przejęcia osiem miesięcy temu rządów przez Arsenija Jaceniuka. Podziela pan taką ocenę?

Dwa dni przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi odwiedziłem przewodniczącego Rady Najwyższej Ołeksandra Turczynowa i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem, że przez blisko rok nic się w parlamencie nie zmieniło poza samym przewodniczącym. W listopadzie ubiegłego roku też byłem w Kijowie i rozmawiałem oczywiście z opozycją, ale także z Janukowyczem, premierem Azarowem oraz szefem parlamentu Rybakiem. I okazuje się, że przy Turczynowie pozostali dosłownie ci sami ludzie, którzy byli przy Rybaku. To nie jest sygnał wiarygodności, jakiego Europa by oczekiwała. Jestem zawiedziony brakiem reformy samorządowo-administracyjnej, przy której pomagali polscy eksperci. Dopiero kijowska ulica otaczając budynek Rady Najwyższej wymusiła uchwalenie ustawy o reformie wymiaru sprawiedliwości. Mam wielki szacunek dla zrywu ukraińskiego społeczeństwa w obronie kraju. Ale jestem zawiedziony brakiem reform. Ukraina straciła wiele miesięcy, choć pewnym usprawiedliwieniem – ale nie wytłumaczeniem wszystkiego – jest rosyjska agresja. Teraz trzeba dalej mocno wspierać Kijów, ale też wyraźnie mówić: oczekujemy reform, a nie mówienia o nich.

Ryszard Czarnecki jest europosłem PiS i wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Wcześniej był m.in. ministrem do spraw europejskich w rządzie Jerzego Buzka

Co zrobi Unia, kiedy rosyjscy separatyści ruszą na Ukrainie z nową ofensywą?

Ryszard Czarnecki: Rozmawiamy w dniu, w którym przedstawiłem w Parlamencie Europejskim raport o unijnej dyplomacji. Znalazł się tam mocny fragment o tym, że Rosja środkami wojskowymi wpływała i może nadal wpływać na kształt porozumień gospodarczych zawieranych między Unią a Ukrainą. W tym dokumencie proponuję, aby się temu stanowczo przeciwstawić. Czy ten passus zostanie zatwierdzony i w jakim kształcie będzie sygnałem, na ile Parlament Europejski, który zwykle jest bardziej stanowczy wobec Rosji od Rady UE i Komisji Europejskiej i w obronie Ukrainy będzie gotowy do zdecydowanego działania. Ale muszę przyznać, że już teraz Unia zachowuje się znacznie lepiej, niż kiedy sześć lat temu Rosja napadła na Gruzję. Wtedy unijna góra urodziła mysz. Dziś sankcje, choć wymuszone przez europejską opinię publiczną po zestrzeleniu samolotu malezyjskiego, pokazują, że Unia przestała być strusiem, który nie chce widzieć rzeczywistości.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości