Co zrobi Unia, kiedy rosyjscy separatyści ruszą na Ukrainie z nową ofensywą?
Ryszard Czarnecki: Rozmawiamy w dniu, w którym przedstawiłem w Parlamencie Europejskim raport o unijnej dyplomacji. Znalazł się tam mocny fragment o tym, że Rosja środkami wojskowymi wpływała i może nadal wpływać na kształt porozumień gospodarczych zawieranych między Unią a Ukrainą. W tym dokumencie proponuję, aby się temu stanowczo przeciwstawić. Czy ten passus zostanie zatwierdzony i w jakim kształcie będzie sygnałem, na ile Parlament Europejski, który zwykle jest bardziej stanowczy wobec Rosji od Rady UE i Komisji Europejskiej i w obronie Ukrainy będzie gotowy do zdecydowanego działania. Ale muszę przyznać, że już teraz Unia zachowuje się znacznie lepiej, niż kiedy sześć lat temu Rosja napadła na Gruzję. Wtedy unijna góra urodziła mysz. Dziś sankcje, choć wymuszone przez europejską opinię publiczną po zestrzeleniu samolotu malezyjskiego, pokazują, że Unia przestała być strusiem, który nie chce widzieć rzeczywistości.
Polska od wielu miesięcy nie uczestniczy w negocjacjach unijnych przywódców z Władimirem Putinem. Można ufać w tej sprawie Niemcom i Francji?
Źle się stało, że Polski tam nie ma. W końcu jesteśmy liderem Europy Środkowej, największym unijnym i NATO-wskim sąsiadem Ukrainy. Niemcom i Francji zależy na dobrych stosunkach z Rosją i przez to nie chcą do negocjacji zapraszać potencjalnie krnąbrną Polskę. Ale mam też wrażenie, że prezydent Petro Poroszenko idzie w ślady Julii Tymoszenko i politykę zagraniczną opiera na stosunkach z Niemcami, zamiast grać na różnych fortepianach. Świadczy o tym nominacja ambasadora w Berlinie Pawło Klimkina na szefa ukraińskiego MSZ.
Ale to chyba Włochy są najbardziej spolegliwym wobec Rosji krajem Unii, który dodatkowo ma duże wpływy poprzez nową szefową europejskiej dyplomacji Federikę Mogherini.