Verwindung Trybunału

Niedługo przed wyborami w 2007 roku w „Krytyce Politycznej“ ukazał się artykuł Sławomira Sierakowskiego, w którym wyróżnił on trzy rodzaje prawicy: fundamentalistyczną, postmodernistyczną i liberalnych cyników. Sierakowski wieścił tryumf prawicy postmoderenistycznej i jednocześnie się go obawiał. Ten spóźniony tryumf dokonuje się właśnie teraz.

Publikacja: 12.01.2016 16:09

Wojciech Czabanowski

Wojciech Czabanowski

Foto: archiwum prywatne

Co to jest prawica postmodernistyczna? Od prawicy fundamentalistycznej odróżnia ją to, że nie podchodzi dogmatycznie do kanonu konserwatywnych przekonań i bez kompleksów czerpie z innych tradycji. Świadomie rezygnuje z tradycyjnej wielkiej narracji, czyniąc pragmatyczne ustępstwa na rzecz synkretyzmu. Od liberalnych cyników różni ją wrażliwość społeczna i podejście demaskatorskie, mające służyć właśnie demontażowi dominującej wielkiej narracji liberalnej. 

Tak właśnie można scharakteryzować działania Prawa i Sprawiedliwości. Obecny w mediach wizerunek tej formacji, sprowadzający ją do Smoleńska, walki z gender i twardogłowej polityki w Unii Europejskiej, nie odpowiada rzeczywistości. Kiedy wsłuchamy się w wypowiedzi polityków partii rządzącej, a także przyjrzymy się dokładnie jej działaniom, zauważymy raczej ten opisywany przez Sierakowskiego postmodernistyczny pragmatyzm i ideologiczną polifonię, która składa się jednakowoż w nową spójną harmonię. 

Pozostając nadal w tematach lansowanych przez „Krytykę Polityczną“, wspomnieć można głośną książkę Slavoja Žižka pt. „Rewolucja u bram“, w której przedrukowano sporo tekstów Lenina. O czym pisze Lenin i co chwali Žižek? Między innymi demaskuje funkcjonujące w liberalnym dyskursie niezależne instytucje (np. media) jako klasowe i polityczne. Jaka jest jego recepta? Skoro „niezależne instytucje“ tak naprawdę są w stu procentach polityczne, lepiej by były polityczne w sposób jawny niż udawały, że takie nie są. Dlaczego Lenin chce jawności? Bo wtedy będzie widać, że te instytucje są w rękach liberalnych cyników. Nie powinno dziwić, że konserwatyści też chcą wyciągnąć to na jaw. 

Klasyczny czy też - jak chciał Sierakowski - fundamentalistyczny konserwatyzm nie dekonspiruje jednak instytucji, tylko – pozostając w sojuszu z liberałami – je usprawiedliwia. Trzeba prawicy postmodernistycznej, która nie boi się patrzeć na świat z różnych punktów widzenia, by sobie na to pozwolić. Typowo postmodernistyczny jest też gest sprzeciwu wobec dominującej, wręcz sakralizowanej ideologii liberalnego państwa prawa czy demokracji liberalnej, polegający na wskazywaniu istniejących w niej napięć i sprzeczności. To jest właśnie dekonstrukcja. Albo – może bardziej precyzyjnie – Verwindung. 

Verwindung to pojęcie, które w jego postmodernistycznym znaczeniu spopularyzował włoski filozof i polityk Gianni Vattimo. W wielkim skrócie Verwindung polega na tym, że poprzedni system przezwyciężany jest nie poprzez sprzeciw wobec niego, ale poprzez wyciągnięcie ostatecznych konsekwencji z istniejących w nim samym trudności. W ostatnich dniach dokonała się na naszych oczach taka Verwindung Trybunału Konstytucyjnego, a jednocześnie części narracji III RP.

 Jak to się stało? PiS nie przeprowadził żadnego zamachu stanu, nie zadziałał wbrew w prawu, ale w obrębie obowiązującego porządku konstytucyjnego uchwalał kolejne akty prawne, które obliczone były właśnie na eksponowanie tych najsłabszych punktówpanującego porządku. W dwojakim sensie – zarówno najsłabszych w sensie prawnym, bo niejasnych czy nieprzewidzianych do tej pory przez ustawodawcę, jak i najsłabszych w sensie ideologicznym, bo opartych na fikcjach i mitach. W tym pierwszym sensie Trybunał został zapędzony w kozi róg, ponieważ zgodnie ze swoją ideologią nie mógł występować wbrew prawu, a jednocześnie prawo to albo pozostawało niejasne (o czym świadczą chociażby potężne różnice zdań), albo nakazywało rozstrzygnięcia niepomyślne dla tej ideologii – jak ostatecznie się stało wraz z ostatnim umorzeniem. W tym drugim sensie pogrzebany został sakralny wizerunek Trybunału jako nieskazitelnego i niekrytykowalnego.

 Chociaż oczywiście żadna instytucja nie powinna cieszyć się takim statusem, należy zaznaczyć, że PiS tylko tę erozję zapoczątkował, a ostatni gwóźdź do trumny wbił prezes Rzepliński, wchodząc w rolę rasowego polityka. I nie chodzi mi tylko o wystąpienia w mediach, ale również o jego zdanie odrębne. Tak jego rękami dokonało się VerwindungTrybunału.

Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem