– Inicjatywę zmierzającą do uregulowania kwestii praktyk odwodzących społeczeństwo od konwencjonalnych metod leczenia, oceniam bardzo pozytywnie – komentuje adw. Karolina Seidel, ekspertka ds. prawa medycznego.
Skierowany do konsultacji publicznych projekt nowelizacji ustawy o prawach pacjenta – potocznie zwanej „lex szarlatan” – ma przede wszystkim dać rzecznikowi praw pacjenta narzędzia do walki z praktykami pseudomedycznymi, w tym dezinformacją (jeśli czerpie się z niej korzyści majątkowe). Ministerstwo Zdrowia szacuje bowiem, że obecnie taką działalność prowadzić może od kilku do kilkunastu tysięcy osób lub podmiotów. Zgodnie z zapowiedziami ze środowiska samego rzecznika, na pierwszy ogień mają pójść te najbardziej medialne, wokół których skupiają się inne biznesy.
Część komentujących pomysł resortu ma zastrzeżenia do – ich zdaniem – nieprecyzyjnego określenia, czym praktyka pseudomedyczna w zasadzie jest, a także tego, jakimi kryteriami będzie się kierował rzecznik. Rodzą się obawy, czy ministerstwo nie wyleje tym samym dziecka z kąpielą. W projekcie mowa bowiem o ratowaniu, przywracaniu lub poprawianiu zdrowia oraz podejmowaniu działań służących jego zachowaniu, kiedy zajmuje się tym osoba niewykonująca zawodu medycznego, a diabeł – jak zwykle – może tkwić w szczegółach.
Czytaj więcej
Potrzebujemy natychmiastowych zmian w psychoterapii, które będą chronić i pacjentów i psychoterap...
„Lex szarlatan”: milionowe kary za praktyki pseudomedyczne będą nakładane do skutku
Zwłaszcza że kary przewidziane przez nowe prawo są drakońskie, bo sięgające nawet miliona zł – i mogą być one nakładane nie tylko jednorazowo, ale do skutku. Choć ich wysokość z pewnością zadziała na wyobraźnię, rzecznik oczywiście nie będzie musiał od razu wytaczać najcięższych dział – w jego arsenale znajdzie się też ostrzeżenie publiczne lub nakaz tymczasowego zawieszenia działalności, do czasu zakończenia prowadzonego przez niego postępowania.