W Warszawie po złożeniu rozwodowego pozwu czeka się ok. rok na wyznaczenie pierwszego terminu rozprawy. Potem kolejny rok na termin drugi. W Katowicach przerwy pomiędzy rozprawami są krótsze, ok. pięciu miesięcy. O tym, ile trzeba czekać na koniec sprawy, decyduje, czy rozwód jest z orzekaniem o winie czy bez. W tym drugim przypadku można liczyć na szybsze zakończenie procesu. W pierwszym – może trwać latami.
Podobnie jest w wielu największych sądach w kraju. Ministerstwo Sprawiedliwości ma kilka pomysłów, jak to zmienić i sprawy przyspieszyć. – Projekt jeszcze w czerwcu może przyjąć Komitet Społeczny RM – informuje „Rz” Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości.
Jest problem
Co proponuje MS? Wprowadzenie bezpłatnej mediacji w sprawach o rozwód; wprowadzenie alimentów natychmiastowych; wprowadzenie obligatoryjnego dowodu z badań DNA w sprawach o ustalenie lub zaprzeczenie pochodzenia dziecka oraz ustalenie bezskuteczności uznania ojcostwa; wprowadzenie możliwości nakładania grzywny na osoby, które bez usprawiedliwienia nie stawiają się na badania w opiniodawczym zespole sądowych specjalistów lub osobę sprawującą bezpośrednią pieczę nad dzieckiem, która nie doprowadziła dziecka na badanie; nadzór kuratora nad kontaktami z rodzicami czy ograniczenie możliwości składania wniosków o zmianę zabezpieczenia kontaktów w trakcie procesu.
Czytaj więcej
Sąd musi wysłuchać małoletniego w sprawach dla niego istotnych, np. opieki czy kontaktów z rodzic...
Czy to pomoże? Sceptyków nie brakuje. Dowód? Pytamy adwokat Martę Lech, która specjalizuje się w sprawach rozwodowych. – Właśnie wracam z rozprawy rozwodowej – mówi i nie kryje niezadowolenia. Pierwszy termin rozprawy sąd wyznaczył po roku od wpłynięcia pozwu. W środę sąd odroczył rozprawę na maj 2023 r., czyli po roku. – Trudno wytłumaczyć niezadowolonemu klientowi, dlaczego tak się dzieje. – Taka przewlekłość pogłębia tylko chaos rodziny. Bywa, że zniecierpliwieni życiem w zawieszeniu rodzice uprowadzają swoje dzieci – wyjaśnia. Adwokat bardzo sceptycznie ocenia pomysł wprowadzenia mediacji na większą skalę. – Wydłuży proces o kolejny rok – uważa. Opowiada się za jej dobrowolną formą. Argument? W sprawach, które prowadzę, ok. 30 proc. trafia do mediacji, połowa z nich kończy się sukcesem – podaje. Reszta trafia na wokandę.