Sprawa zabójstwa prezydenta Paweł Adamowicza wywołała na nowo dyskusję na temat opieki i kontroli nad skazanymi za zabójstwo, którzy po latach opuszczają kryminały.
Czytaj także: Zabójstwo Pawła Adamowicza - prof. Jan Widacki: czy można symulować chorobę psychiczną?
Po styczniowej tragedii resorty zdrowia i sprawiedliwości natychmiast zaczęły planować zmiany w przepisach. Do tej pory nie ma jednak konkretnych projektów. Ostatnio Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło przeanalizować, jak wygląda badanie poczytalności i kiedy zamiast do więzienia skazani trafiają do zamkniętych zakładów psychiatrycznych. Z przeprowadzonej analizy wynika, że choć problem nie dotyczy wielu osób, to jest groźny.
Bez wyroku
Przedstawione przez Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości, dane pokazują, że prawomocnie skazanych z art. 148 kodeksu karnego, czyli za zabójstwo, było w 2016 r. 353. Środek zabezpieczający w postaci pobytu w szpitalu psychiatrycznym w tym czasie orzeczono wobec 39 osób. Rok później skazano 313 oskarżonych, a do szpitala trafiło 39. W 2018 r było podobnie: 321 skazanych i 38 w szpitalu.
Trafi do niego także Anna W., oskarżona o zabójstwo dwóch osób, uznana niedawno przez biegłych za osobę niepoczytalną. A to oznacza, że nie może ponosić odpowiedzialności karnej. Ponieważ jednak na wolności stwarza zagrożenie, trafi do zakładu psychiatrycznego zamkniętego. Mieszkanka Łanięt wtargnęła do domu sąsiadów i nożem zadała śmiertelne ciosy dwóm domownikom.