Przypomnijmy: Polak został oskarżony o zgwałcenie i spowodowanie ciężkich uszkodzeń ciała 48-letniej Brytyjki. Za każde z tych przestępstw angielski Sąd Koronny skazał go (28 stycznia) na dożywocie.
Jakub nie przyznał się do winy, proces toczył się więc przed ławą przysięgłych (jeśli oskarżony przyznaje się, wtedy nie ma postępowania dowodowego, ale jedynie sędzia wymierza karę). Oskarżenie oparto głównie na zapisach monitoringu oraz dowodzie z badań DNA. Na nagraniach z kamer zainstalowanych w pobliżu miejsca zdarzenia znajduje się postać, która ma odpowiadać rysopisowi Jakuba, a zabezpieczone tam ślady biologiczne mają mieć profil DNA zgodny z profilem Jakuba. Był to zatem proces czysto poszlakowy, gdyż brakowało dowodów odnoszących się wprost do faktu popełnienia przestępstwa.
Proces angielski ma charakter stricte kontradyktoryjny: to strony są odpowiedzialne za wprowadzanie dowodów, a ich zadaniem jest przekonanie “sędziego faktu”, czyli ławy przysięgłych, do swojej tezy. Oczywiście obowiązek dowiedzenia winy spoczywa na oskarżycielu, znaczna jest jednak rola obrońcy. Rola samego oskarżonego w trakcie procesu jest niewielka, poza tym że może się on zdecydować na składanie zeznań. Sędzia rzadko dopuszcza dowody z urzędu, nie ma też obowiązku ustalenia prawdy materialnej w takim zakresie, jak polski sędzia. Wystąpienia stron przyjmują zaś często teatralny charakter, by zagrać na uczuciach i nastrojach przysięgłych.
Ława przysięgłych uznała Jakuba za winnego stosunkiem głosów 11: 1. Wyrok nie był zatem jednomyślny. Prawo angielskie dopuszcza jednak, by sędzia po nieudanej próbie uzyskania jednomyślności nakazał przysięgłym uzgodnienie werdyktu większością głosów, przy ich stosunku co najmniej 10:2. Motywy kierujące przysięgłymi są nieznane, gdyż ława nie uzasadnia swojego stanowiska, ale jedynie odpowiada twierdząco lub przecząco na pytania sformułowane przez sędziego.
Za każde z przestępstw sędzia zawodowy wymierzył maksymalną karę. Wskazał też, że skazany starać się może o przedterminowe zwolnienie po dziewięciu latach, a faktycznie, biorąc pod uwagę zaliczony okres aresztowania, za osiem lat. Oczywiście, nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy wniosek skazanego zostanie rozpatrzony pozytywnie.