Wystarczy zdjęcie z fotoradaru, namierzenie teleobiektywem albo czujne oko policjanta by wpadło 5 punktów karnych za rozmowę przez komórkę podczas jazdy. Do tego trzeba zapłacić 200 zł mandatu. Kierowcom kary nie starsze i rozmawiają za kółkiem coraz więcej.
Musiałam odebrać bo dzwonił szef; pokłóciłam się z mężem i chciałam przeprosić; dziecko z babcią było u lekarza bo jest chore i chciałam wiedzieć na co - takie, najczęściej używane tłumaczenia nie robią żadnego wrażenia na drogówce. - Nie ma mowy o pouczeniu - zastrzega Maciej Dąbiel z małopolskiej drogówki Właśnie mijają trzy lata od zaostrzenia kar za rozmowę przez komórkę do 200 zł mandatu i 5 pkt karnych.
Kierowcy zamiast przestraszyć się kary, rozmawiają i płacą coraz częściej. Warszawa, Kraków, Katowice, Wrocław to miasta w których kierowcy rozmawiają coraz częściej, choć nie powinni. W ostatnich miesiącach policja w większych miastach wystawiła blisko 20 tys. mandatów tylko za to jedno wykroczenie. W większości miast komendy przeprowadzają specjalne akcje pod hasłem „Akcja komórka" "Akcja Telefon".
Bywa, że kierowcy dziwnie zachowują się podczas zatrzymania.
- Jechaliśmy niedawno cywilnym "radiowozem" obok kierowcy-kobiety, która przez ponad pół godziny rozmawiała przez komórkę. Kiedy włączyliśmy sygnał i poprosiliśmy o zjazd na pobocze tak się przestraszyła, że odrzuciła telefon na fotel obok ale zrobiła to za mocno bo ten wypadł przez otwartą szybę - wspomina Andrzej Przybycień, policjant. Innym razem, też kobieta rozpłakała się po zatrzymaniu i przyznała, że to już trzeci mandat za to wykroczenie. Najgorsze dla niej jednak było to, że pani kilka tygodni wcześniej dostała w prezencie od męża zestaw głośnomówiący. Na dowód wyjęła nam opakowanie z urządzeniem ze schowka - wspomina inny z policjantów.