Od 18 maja policyjna drogówka w całym kraju zatrzymała ponad 9 tys. dokumentów uprawniających do kierowania. Każdy z kierowców dostał też dziesięć punktów karnych i minimum 400 zł mandatu (zdarzały się też wyższe, po 500 zł, bo w przypadku tego wykroczenia taryfikator przewiduje widełki).
Nie każdy jednak zatrzymany na przekorczeniu dozwolonej prędkości traci prawo jazdy od ręki. Polak zatrzymany przez drogówkę dostaje pokwitowanie ważne 24 godziny, tak by mógł dotrzeć do celu. Zagraniczny kierowca – pokwitowanie ważne 72 godziny. Potem traci uprawnienia na trzy miesiące. Jeśli w aucie jest inny kierowca, który przejmie prowadzenie samochodu, policjant może zabrać dokument od razu.
W ostatnich dniach padały prawdziwe rekordy, jeśli chodzi o przekroczenie dozwolonej prędkości. 25-letni mieszkaniec Tarnobrzegu, kierując motocyklem, przekroczył ją o 105 km/h. 70-letni mieszkaniec Olsztyna o 180 km/h (wolno było 50).
Część prawników twierdzi, że przepisy o odbieraniu prawa jazdy mogą być niezgodne z konstytucją. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwróciła się do rzecznika praw obywatelskich z wnioskiem o skierowanie przepisów do Trybunału Konstytucyjnego. Adam Bodnar, nowy RPO, zapewnił, że skarga trafi do TK.