Jeśli komukolwiek się wydaje, że mandaty w Polsce są wysokie, to jest w błędzie. Przykład? U nas za przekroczenie prędkości można zapłacić maksimum 500 zł (ok. 120 euro). W Niemczech na terenie niezabudowanym trzeba się liczyć za to samo z karą od 10 do 375 euro. Warto o tym pamiętać, wybierając się na wakacyjne wojaże.
Kara, jaka spotka niezdyscyplinowanego kierowcę, zależy od formy, w jakiej namierzy go drogówka. Inaczej będzie wyglądała procedura ukarania za wykroczenie, gdy ujawni je stacjonarny fotoradar, a inaczej, gdy przyłapie na nim policyjna drogówka. Pierwszy kierowca ma szansę, że mandatu nie zapłaci, drugi już nie może na to liczyć.
Gdy namierzy fotoradar
W Niemczech, we Francji, na Słowacji czy we Włoszech odpowiedzialność za przekroczenie prędkości ponosi kierujący. Namierzenie sprawcy jednak jest bardzo trudne i można liczyć na umorzenie sprawy.
Jak wyglądają poszukiwania? Tak np. w wypadku Austrii policja występuje do polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a właściwie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, z zapytaniem o właściciela samochodu o danych numerach rejestracyjnych. Pod otrzymany adres wysyła zaoczny mandat.
Dalej procedura jest mało skomplikowana – właściciel albo płaci sam, albo wskazuje kierowcę, który auto prowadził. Jeśli nie wskaże i sam nie zapłaci, dużo zależy od policji. Najczęściej, bacząc na spore koszty poszukiwań i wysokość mandatu, rezygnuje ona z postępowania.