Niech jednak nikogo nie zmyli i nie zachęci do podania nieprawdy fakt, że w dowodach osobistych i paszportach nie ma adresu – a może być przecież wiele pokus, np. gdy ktoś ukrywa się przed wierzycielami. Podanie nieprawdziwych danych adresowych zostanie wykryte w razie kontroli prewencyjnej policji. Jest też groźba zakażenia kogoś, kto miał z osobą podającą nieprawdziwy adres kontakt np. w autobusie.
Na przejściach granicznych (między Polską a państwami UE i granicą zewnętrzną) służbą dominującą jest Straż Graniczna. Policja wspiera służby sanitarne m.in. przy sprawdzaniu osób, w stosunku do których zarządzono kwarantannę.
Policja sprawdza
– Ważne jest też bezpieczeństwo policjantów zaangażowanych w czynności związane ze sprawdzeniem, czy osoby poddane kwarantannie przebywają w wyznaczonych miejscach, dlatego policjanci mają nie mieć kontaktu bezpośredniego z tymi osobami – mówi insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy komendanta głównego policji. – W praktyce zatem sprawdzenia odbywają się przez domofon, telefon komórkowy lub w bezpiecznej odległości. W przypadku stwierdzenia naruszenia zasad kwarantanny czy wobec nieobecności takich osób na miejscu informujemy inspektorów sanitarnych i dalsze decyzje podejmowane są przez te służby – dodaje inspektor Ciarka.
Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego, wskazuje, że naruszeń kwarantanny – a ważniejsza dla bezpieczeństwa od tej granicznej o charakterze prewencyjnym jest ta orzekana w kraju na podstawie decyzji inspektora sanitarnego – jest poniżej jednego procenta. To świadczy, że Polacy są bardzo zdyscyplinowani, a same naruszenia są stosunkowo drobne, np. objęty kwarantanną wyskoczył do sklepu.
A co z przypadkami losowymi? W razie gdyby z jakichś powodów objęty kwarantanną musiał zmienić miejsce pobytu, bo np. zalało mu pokój i musi zmienić mieszkanie, powinien to zgłosić powiatowemu inspektorowi sanitarnemu, który ma adresy wszystkich osób objętych kwarantanną – dodaje rzecznik GIS.
Za naruszenie rygorów kwarantanny grozi do 5 tys. zł grzywny, ale w poważniejszych przypadkach będą pewnie rozpatrywane także inne naruszenia, np. dyscyplinarne. Pokazuje to sprawa lekarki z Górnego Śląska, która już po dwóch dniach od przyjazdu z Hiszpanii przyjmowała pacjentów, o czym dowiedziała się policja, sprawdzając wcześniej czy kobieta przebywa w miejscu zamieszkania. Przestrogą niech będzie, że po jej zbadaniu okazało się, iż jej test na koronawirusa dał wynik pozytywny.