Europejski Trybunał Sprawiedliwości: spróbować zrozumieć, potem krytykować

Kiedy już wszystko zawiedzie, naszych racji może wysłuchać tylko sąd, także ten z Luksemburga

Publikacja: 22.08.2008 06:38

Europejski Trybunał Sprawiedliwości: spróbować zrozumieć, potem krytykować

Foto: Rzeczpospolita

Red

Przy okazji dyskusji na temat ratyfikacji traktatu lizbońskiego powrócił żelazny argument przeciwników integracji powtarzany jak mantra: zaborczy Europejski Trybunał Sprawiedliwości stale nam zagraża, jego sędziowie są w swoich orzeczeniach nieprzewidywalni, arbitralni etc. Tymczasem jeśli chce się rzetelnie, a więc i krytycznie, rozmawiać o orzecznictwie Trybunału, to bezwzględnie trzeba wziąć pod uwagę kilka czynników decydujących o szczególnym miejscu tego sądu w prawie wspólnotowym.

Specyfika Trybunału musi być odczytywana w świetle ogólnych zmian, jakie dzisiaj następują w sposobie postrzegania prawa, i odpowiednio zmieniającej się roli sędziów. Obecnie bowiem mamy do czynienia z fenomenem, który można nazwać proliferacją prawa. Jest coraz więcej przepisów, które regulują coraz większą liczbę dziedzin życia społecznego. Proliferacja prawa prowadzi z kolei do jurydyfikacji społeczeństwa: korzystamy z regulacji prawnej coraz częściej i w prawie poszukujemy rozwiązania swoich problemów. Oba procesy łączą się i prowadzą do judycjalizacji.

Skoro nasze postępowanie, obowiązki i uprawnienia są przedmiotem regulacji prawnej, musi to iść w parze z ochroną prawną. Judycjalizacja oznacza wzmocnienie jurysdykcji i kompetencji sądów. W świecie podlegającym stałym zmianom i fluktuacjom to sądy zapewniają stabilność i pewność, a sędzia występuje jako strażnik obietnic oraz naszych oczekiwań. Takie ujmowanie funkcji sędziego jest oparte na założeniu jego dynamicznej i kreatywnej roli w społeczeństwie. Dzisiaj do sądu idziemy nie po to, aby się dowiedzieć, że prawo jest niejasne czy niewystarczające do rozstrzygnięcia naszego problemu. Idziemy po coś znacznie więcej: po rozstrzygnięcie, które dokonuje sprawiedliwego i wszechstronnego wyważenia kolidujących interesów i wartości, wiedząc, że inne instytucje zawiodły. Wtedy to sąd daje ostatnią szansę, że nasze argumenty zostaną dostrzeżone.

Szczególna rola Trybunału w systemie prawnym Wspólnoty wynika z techniki legislacyjnej przyjętej w traktacie ustanawiającym Wspólnotę Europejską (traktat). Wiele przepisów ma charakter otwarty, niejasny, pozostawia pole manewru i wyboru. Nie definiuje on na przykład takich pojęć, jak towar, ograniczenia ilościowe, środki równoważne, pracownik, usługa, dopuszczalne ograniczenie swobód i wielu innych. Dlatego instytucja, która decyduje o sposobie wypełnienia tych niezdefiniowanych pojęć, jest zmuszona spełniać także funkcję quasi-legislacyjną. Ilekroć sędzia dokonuje wyboru spośród kilku możliwych opcji, aby rozstrzygnąć sprawę, która wcześniej nigdy nie była przedmiotem osądu (brak precedensu i wskazówek interpretacyjnych), kreuje nową normę prawną.

Coraz więcej przepisów reguluje coraz większą liczbę dziedzin życia społecznego

Lakoniczność zapisów znajdujących się w traktacie oznacza, że jego twórcy zdawali sobie sprawę z konieczności spełniania przez Trybunał funkcji legislacyjnej. Traktat zawiera jedynie plan, zarys projektu, którego wykonanie powierzone zostało instytucjom oraz państwom Wspólnoty. W tym więc sensie źródła „kreatywnej jurysprudencji” znajdowały się od początku właśnie w traktacie.

Krytycy koncentrują się zazwyczaj na selektywnie dobranych orzeczeniach, które mają wykazać tezę o niebezpiecznym sądzie. Jednak taka wybiórcza analiza jest nakierowana raczej na wykazanie korzystnej dla siebie tezy aniżeli rzeczowe i całościowe przedstawienie problemu. Tymczasem wspólnotowe orzecznictwo stanowi pewną całość i nigdy nie ewoluowało w sposób jednostajny. Z perspektywy czasu jego fluktuacje można scharakteryzować jako wymieszanie elementów promujących (czasami forsujących) integrację z jednej strony ze stabilizującymi oraz utrzymującymi status quo z drugiej. Można więc mówić o elementach:

- instytucjonalizmu: budowanie podstaw prawa wspólnotowego,

- instrumentalizmu: odkrywanie, jak prawo może się przyczynić do realizacji celów założonych przez traktat,

- minimalizmu: okres konsolidacji tego, co zostało już osiągnięte, zamiast wytyczania nowych granic.

Między tymi elementami nie ma jednak prostej zależności, według której występowanie jednego wyklucza pozostałe. Rzeczywistość jest bowiem znacznie bardziej skomplikowana niż czarno-białe wizje krytyków Trybunału. W dzisiejszych czasach europeizacji prawa sędziowie powinni rozumieć, że czasy błogiego orzekania w zaciszu gabinetów należą do przeszłości. Obecnie integracja wymaga od sędziego takiego rozstrzygania sporów, które bierze pod uwagę interesy wszystkich stron, a nie tylko zapewnia, że Europa nie pozostaje na bocznym torze.

Oczywiście nie oznacza to, że mówimy o kapitulacji sędziów. Wprost przeciwnie, Trybunał nadal jest gotów wydać wyrok pryncypialny, ilekroć w grę wchodzi integralność i efektywność systemu (orzecznicza zasada odpowiedzialności odszkodowawczej pochodzi z początku lat 90., a więc z okresu opisywanego jako kulminacja sędziowskiego minimalizmu!). Równocześnie jednak dostrzega konieczność uszanowania roli państw jako „panów traktatu”.

W tej drugiej grupie orzecznictwa sędziowie pozostają w cieniu i potwierdzają, że pewne kwestie (na przykład definicja małżeństwa, legalizacja związków partnerskich, aborcja) nie powinny być rozstrzygane na sali sądowej. Dlatego z dużą ostrożnością powinniśmy posługiwać się terminami „wstrzemięźliwość” czy „aktywizm”. Nigdy nie będziemy w stanie w sposób ostry zarysować, w którym miejscu przebiega linia podziału, gdzie kończy się orzecznictwo aktywistyczne, a zaczyna wstrzemięźliwe, i vice versa. Dlatego w tym sensie prawidłowe byłoby mówienie o praktykowaniu przez Trybunał postawy radykalnego konserwatyzmu, która daje szansę osiągnięcia równowagi między podejściami ekstremalnymi.

Wskazane trzy elementy stanowią minimum dla rzetelnej debaty na temat Trybunału. Dzisiejszy Trybunał nie jest sądem doskonałym, nie jest jednak sądem, którego należy się bać. Jest sądem, który zmierza do jak najlepszego rozstrzygania spraw na podstawie dostępnego i niedoskonałego materiału prawnego, w obrębie systemu, w którym pytań jest zawsze więcej niż odpowiedzi, a osiągnięcie zrozumiałego kompromisu w obliczu zwiększonej do 27 liczby sędziów często graniczy z niemożliwością. Dlatego rezultat jest i będzie czasami niesatysfakcjonujący.

Czy jednak krytycy Trybunału z równą gotowością i ochotą przekonywaliby poszkodowanych pracowników, że państwo nie powinno odpowiadać za wyrządzoną im szkodę, bo stosowny przepis nie został wpisany do traktatu, czy też tych wszystkich pokrzywdzonych przez akty prawne Parlamentu Europejskiego, których nikt nie mógłby kwestionować, bo traktat w tym zakresie milczał?

To właśnie na tym poziomie widać, jak wątłe są zarzuty typu „sędziowski rząd” czy Europa „rządzona przez sędziów”.

To, co tak naprawdę ma znaczenie, to sposób, w jaki sędziowie są w stanie przekonać świat zewnętrzny do swoich rozstrzygnięć i wizji prawa europejskiego. To właśnie krytyka podyktowana niezrozumieniem motywów rozstrzygnięcia, ich arbitralnością i nieprzewidywalnością jest tą, której sędziowie powinni się obawiać najbardziej. Żaden bowiem sąd nie może się uznawać za bezbłędny i wolny od krytycznej oceny.

Nie ma wątpliwości, że sędziowie zdają sobie sprawę, że stale są poddawani temu testowi i ocenie. Co więcej, zapominając o pewnych orzeczniczych potknięciach i niejasnościach, globalna ocena orzecznictwa wypada zdecydowanie pozytywnie i zasługuje na szacunek. „Aktywistyczni” sędziowie je wydający mogliby śmiało spojrzeć w oczy tym wszystkim, którzy dopiero w Luksemburgu zostali wysłuchani, wiedząc, że zrobili wszystko, co było w ich mocy, aby zapewnić faktyczne przestrzeganie prawa. Czyż na tym nie powinno w ostateczności polegać wspólnotowe czynienie sprawiedliwości i dokonywanie oceny wspólnotowego sądu? Odpowiedź z pewnością znają polscy obywatele, którzy kwestionując dyskryminujący podatek akcyzowy, wysłuchani zostali dopiero przez „niebezpiecznych sędziów” luksemburskich!

Autor jest adwokatem, adiunktem w Katedrze Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej Uniwersytetu Gdańskiego

Przy okazji dyskusji na temat ratyfikacji traktatu lizbońskiego powrócił żelazny argument przeciwników integracji powtarzany jak mantra: zaborczy Europejski Trybunał Sprawiedliwości stale nam zagraża, jego sędziowie są w swoich orzeczeniach nieprzewidywalni, arbitralni etc. Tymczasem jeśli chce się rzetelnie, a więc i krytycznie, rozmawiać o orzecznictwie Trybunału, to bezwzględnie trzeba wziąć pod uwagę kilka czynników decydujących o szczególnym miejscu tego sądu w prawie wspólnotowym.

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów