Mieszkańcy Unii Europejskiej nie wykorzystują w pełni zalet wspólnego rynku, takich jak swoboda podróżowania, pracy czy zakupów. Dlaczego? To efekt niewiedzy czy blokowania tych praw przez administracje poszczególnych krajów?
Viviane Reding:
Z konsultacji publicznych, które prowadzimy od miesięcy, wynika, że przede wszystkim niewiedzy. Choć akurat w Polsce, co widać w badaniach, jest bardzo duża świadomość swobody przemieszczania się i ta wartość jest bardzo doceniana. W innych krajach też o tym wiedzą. To jednak wiedza ogólna. Kiedy przychodzi do szczegółów, ludzie mają wątpliwości, np. dotyczące praw konsumentów, ubezpieczenia zdrowotnego. Z ponad miliona pytań zadanych za pośrednictwem Europe Direct, a także ze spotkań organizowanych w ramach tzw. dialogu obywatelskiego, wiemy, gdzie Unia nie działa całkiem sprawnie, i proponujemy 12 akcji niewymagających poważnych zmian prawnych. Na przykład standardowa karta dla niepełnosprawnych, która umożliwi im dostęp do bezpłatnego transportu czy kultury we wszystkich państwach UE. Albo możliwość pobierania zasiłku dla bezrobotnych również w czasie pobytu za granicą. A więc np. Hiszpan mógłby pojechać szukać pracy do Niemiec, nie tracąc w tym czasie prawa do zasiłku w Hiszpanii.
A czy widzi pani opór ze strony administracji?
Są problemy, o czym świadczy choćby to, że wobec 12 krajów – w tym Polski – wszczęte są procedury o naruszenie prawa do swobody przepływu osób. Generalnie z naszych informacji wynika jednak, że to też kwestia niewiedzy, szczególnie na niższym szczeblu urzędniczym. Problemy nie są efektem decyzji premiera, który chce blokować swobodny przepływ osób.