Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne mają być masowe, tanie i długookresowe

Opracujemy przepisy tak, aby dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne były masowe, tanie i długookresowe – zapowiada wiceminister zdrowia Sławomir Neumann w rozmowie z Katarzyną Nowosielską.

Publikacja: 24.06.2013 09:43

Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne mają być masowe, tanie i długookresowe

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Zapowiedział pan wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Projekt przygotowała już minister Ewa Kopacz. Nie został jednak zrealizowany. Dlaczego teraz ma się udać?

Sławomir Neumann:

Bo nie ma od tego odwrotu. Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, które uzupełniają system publiczny, ma większość krajów. Systemy publiczne nie są dzisiaj na tyle wydolne, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby zdrowotne. Jeśli ktoś mówi, że cała ochrona zdrowia w Polsce jest bezpłatna, to kłamie. Prawie każdy ma w rodzinie  kogoś, kto choć raz w roku chodzi prywatnie do lekarza, robi prywatnie badania czy korzysta z usług stomatologa. Na to prywatne leczenie poza NFZ Polacy wydają rocznie ponad 30 mld zł. My chcemy ten sektor opisać prawnie.

Kiedy projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach ujrzy światło dzienne?

Jesteśmy dopiero na wstępnym etapie prac. Aby go dobrze przygotować, będziemy w najbliższym czasie rozmawiać z organizacjami pacjentów, lekarzy, firmami ubezpieczeniowymi i abonamentowymi. Chcemy go przedstawić na początku 2014 r.

W czym będzie lepszy od projektu Ewy Kopacz?

Jeszcze za wcześnie przesądzać, czy będzie lepszy. Uważam jednak, że dodatkowe ubezpieczenia powinny być masowe. Muszą być też długookresowe. Czyli pacjent powinien mieć możliwość podpisywania takiej umowy raz na kilka lat, aby agent nie przychodził do niego co roku po to, by odnowić ubezpieczenie. I aby się nie okazało, że po jakimś czasie, jeśli stan zdrowia pacjenta się pogorszy, firma będzie chciała zerwać ubezpieczenie. Nie może być też tak, że kiedy pacjent jest zdrowy i płaci składkę, to firma jest nim zainteresowana, a kiedy się starzeje i rośnie ryzyko, że zacznie chorować, to nikt nie chce go ubezpieczyć. I wreszcie musimy przewidzieć w przepisach zachęty ekonomiczne, aby pacjentowi lub jego pracodawcy opłacało się kupić dodatkowe ubezpieczenie.

Teraz polisy kupują głównie ludzie w dużych miastach. Jak pan chce zachęcić mieszkańców mniejszych miejscowości?

Chcę, aby dodatkowe polisy były masowe, a nie ekskluzywne.  Aby to osiągnąć, powinno je oferować więcej firm. Owszem, dziś też można  sobie prywatnie kupić dodatkowe ubezpieczenie, ale jest drogie. Szukamy rozwiązania, które pozwoli obniżyć te koszty. Trzeba też pamiętać, że abonamenty medyczne kupowane w prywatnych firmach są w Polsce bardzo popularne. Uważamy, że firmy ubezpieczeniowe i firmy abonamentowe, zamiast konkurować, powinny wspólnie wypracować jeden korzystny dla pacjentów model. One muszą oferować wspólną polisę. Mamy nadzieję, że dzięki przepisom, nad którymi pracujemy, zakończy się niepotrzebna rywalizacja, a zacznie współpraca. Inaczej nie będziemy w stanie wprowadzić żadnego produktu.

Jak takiej firmie abonamentowej będzie się opłacało otworzyć placówkę w kilkunastotysięcznym mieście?

Pewnie nie będzie się jej opłacało, ale przecież może podpisać umowę z placówką czy szpitalem, który już działa. Dzięki temu pacjenci będą korzystali z pomocy medycznej u siebie, właśnie w tym małym mieście. A firma abonamentowa ubezpieczeniowa zapłaci temu szpitalowi czy placówce za swojego pacjenta.

Czy oferta dodatkowych polis obejmie  wszystkie usługi szpitalne?

Raczej proste zabiegi szpitalne, np. operacje jednodniowe. Trudno sobie wyobrazić, że prywatne polisy pozwolą się ubezpieczyć na wypadek skomplikowanych i trudnych operacji. Oprócz tego mogą oferować tak jak teraz medycynę rodzinną i  opiekę lekarzy specjalistów.

Te usługi są teraz w koszyku świadczeń finansowanym przez NFZ. Czy wprowadzając  dodatkowe ubezpieczenia, planujecie wyciąć część procedur z publicznego koszyka?

Nie naruszymy koszyka świadczeń, za który płaci NFZ. Fakt, że te usługi medyczne będą w koszyku dodatkowym, nie oznacza, że wyrzucimy je z koszyka publicznego. Te dwa koszyki mogą przecież na siebie zachodzić – nie muszą być odrębne. Nikomu nie powiemy: „jak nie masz na ten zabieg prywatnego ubezpieczenia, to nie zrobimy ci go w szpitalu". To byłby absurd. Dziś Polaków  nie stać, aby jedne procedury z koszyka NFZ wycinać, a zastępować je równoległym koszykiem.

Skoro te koszyki mają być podobne, to po co w ogóle pacjenci mają masowo kupować dodatkowe polisy?

Różnice będą. Dodatkowe ubezpieczenia mogą np. zapewnić Polakom szerszą profilaktykę. Dzięki temu można będzie szybciej diagnozować choroby, a później skuteczniej je leczyć w początkowej fazie. Polisy mogłyby się sprawdzić także  np. w stomatologii. Dziś NFZ płaci tylko za najprostsze wypełnienie. Jeśli  pacjent chce mieć lepsze, musi zapłacić za całość usługi, bo Fundusz tego nie refunduje. Powinno to być rozdzielone. Z ubezpieczeń dodatkowych pacjent płaciłby różnicę między zwykłym chemoutwardzalnym wypełnieniem a np. plombą światłoutwardzalną.

Dodatkowe polisy pozwolą też leczyć się taniej, nawet prywatnie. Dziś  pacjent płaci za wizytę u prywatnego lekarza np. sto złotych i nie dyskutuje o cenie.  Jeśli w imieniu grupy chorych cenę negocjowałby ubezpieczyciel, wizyta kosztowałaby nie więcej niż 30–40 zł.

Czy lekarzom specjalistom będzie się opłacało przyjmować pacjentów z dodatkowym ubezpieczeniem, skoro i tak ustawiają się do nich kolejki?

Oczywiście nikt ich nie zmusi do podpisywania umów z ubezpieczalniami lub firmami abonamentowymi i przyjmowania chorych z dodatkową polisą. Dziś może rzeczywiście im się to nie opłacać, bo nie ma dla nich konkurencji. Za kilka lat jednak może się okazać, że jeśli nie wejdą na ten rynek, to będą  mieli znacznie mniej pacjentów. Po co płacić 150–200 zł za wizytę u specjalisty, skoro miesięczna składka gwarantująca taką usługę może być znacznie niższa?

Jak pan planuje wprowadzić dodatkowe ubezpieczenia w szpitalach publicznych, skoro, według resortu, nie mogą one oferować usług nieprzewidzianych w koszyku?

To prawda. Dyrektorzy publicznych szpitali nie mogą świadczyć usług komercyjnych, nawet jeśli chcą. Obawiają się, i słusznie, że przyjdzie kontrola z NFZ i zabierze kontrakt. Chcemy zmienić przepisy, aby publiczne szpitale tak jak szpitalne spółki mogły na równych prawach przyjmować pacjentów – i tych chcących prywatnie zapłacić za świadczenia i tych, za których zapłaci dodatkowy ubezpieczyciel.

Zapiszemy to w noweli ustawy o działalności leczniczej. Oczywiście jeśli szpitale publiczne dostaną możliwość dodatkowego zarobkowania, będą musiały płacić podatki tak samo jak prywatne.

Czy wprowadzenie dodatkowych polis w szpitalach nie podzieli ich pacjentów na lepszych i gorszych? Ci, którzy wykupią polisę, skorzystają z usługi szybciej, a pozostali będą czekać w kolejce.

Na dodatkowych polisach skorzystają zarówno ci, co je kupią, jak i osoby leczące się tylko dzięki składce płaconej do NFZ. Dziś przecież tych usług w szpitalach  nikt nie kupuje. Jeśli zatem ktoś oczekujący w kolejce na zabieg przede mną będzie miał dodatkową polisę i z niej skorzysta, to przyspieszy termin mojego zabiegu. Bo ja przesunę się wyżej w kolejce. Dodatkowo jego pieniądze płacone w składce do NFZ będą służyły wszystkim pozostałym pacjentom.

Kontrakt z NFZ będzie miał oczywiście pierwszeństwo. Prawda jest jednak taka, że każdy szpital publiczny kończy wykonywanie usług z kontraktu w określonych godzinach. Po południu sprzęt stoi nieużywany. Dyrektorzy szpitali mówią, że mają o 40–50 proc. większe moce przerobowe, niż przewiduje to kontrakt. To wielki potencjał. Dlaczego mamy nie dać szansy szpitalom publicznym, aby go wykorzystały? Jeśli będziemy im blokowali dodatkowe źródła finansowania, to korzyść z tego odniosą jedynie prywatne szpitale.

Czyli dodatkowe polisy mają być strumieniem pieniędzy skierowanym do worka bez dna, czyli publicznej służby zdrowia ?

Jest szansa, że ubezpieczenia dodatkowe dodadzą pieniędzy szpitalom i rozładują kolejki do specjalistów. Trzeba pamiętać, że te kolejki są w każdym systemie ochrony zdrowia.

Większość krajów europejskich radzi sobie z tym problemem dzięki dodatkowym polisom. Dlaczego Polska miałaby się przed tym bronić? Ten system jest efektywny także pod innym względem. Pojawia się kilku dodatkowych płatników, którzy nie tylko będą płacić szpitalom i przychodniom, ale i pilnować jakości usług. I na tym zyskają wszyscy pacjenci tych placówek.

Czy wraz z dodatkowymi polisami ministerstwo planuje dopłaty pacjentów do wizyt u lekarza?

Są różne pomysły, ale moim zdaniem dopłaty nie są dobrym rozwiązaniem. Nie wprowadzają do systemu ochrony zdrowotnej dużych pieniędzy, a  do zarządzania nimi potrzebny byłby duży aparat administracyjny. Utrudniają także dostęp do lekarza najbiedniejszym. Krótko mówiąc: rozrosłaby się biurokracja związana z rozliczaniem  finansów, zwiększyłyby się bariery w dostępie do lekarza i trzeba by było zbudować system ochrony dla osób, których na takie dopłaty nie byłoby stać. W efekcie mogłoby się okazać, że koszty są większe niż przychody. A przecież nie o to nam wszystkim chodzi.

Rz: Zapowiedział pan wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Projekt przygotowała już minister Ewa Kopacz. Nie został jednak zrealizowany. Dlaczego teraz ma się udać?

Sławomir Neumann:

Pozostało 98% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów