Nadbałtyckie samorządy mają kłopot ze znalezieniem wykwalifikowanych ratowników do strzeżenia osób na plaży. Wiąże się to z obowiązującą od dwóch lat ustawą o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych. Wprowadziła ona zmiany w szkoleniu, które spowodowały obniżenie wymogów dla kandydatów.
Uchwalona w 2011 r. ustawa ustanowiła tytuł zawodowy ratownika wodnego, uprawniający do pilnowania bezpieczeństwa nad wodą. Zastąpił on kilka różnych stopni, nadawanych przez poszczególne organizacje (głównie WOPR), zróżnicowanych ze względu na miejsce pracy, np. pływalnię czy obszar nadmorski.
Wydane na podstawie ustawy rozporządzenie nie przewiduje takiego zróżnicowania. Wymaga tylko, by część zajęć praktycznych odbyła się na zbiorniku wodnym mającym dostęp do naturalnej linii brzegowej. Może się więc zdarzyć, że ratownik nadmorski pierwszy kontakt z Bałtykiem będzie miał w pracy.
– Zgłaszane są nam zastrzeżenia dotyczące ustawy, w tym zniesienia specjalizacji ratowników – mówi poseł Piotr van der Coghen (PO) z Parlamentarnego Zespołu Ratownictwa Wodnego, Brzegowego i Morskiego. – Ewentualne zmiany chcemy jednak przedyskutować z oddziałami WOPR i służbami ratowniczymi – wskazuje.
Ustawa zlikwidowała też wymóg 100 godzin stażu w strzeżeniu kąpiących się niezbędny do uzyskania stopnia ratowniczego. Obecnie pilnować ich może osoba bez doświadczenia.