- Gdy nauczyciel prosi, abyśmy kupili pierwszoklasistom dodatkowe ćwiczenia, materiały edukacyjne, a także pokryli koszt zakupu jego kart pracy, i gdy twierdzi, że w innym wypadku nasze dzieci miałyby korzystać z kserowanych pomocy, to działa niezgodnie z prawem – twierdzi Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Szkoły dostały pieniądze
Zgodnie z ustawą o systemie oświaty uczniowie mają prawo do bezpłatnego dostępu do takich materiałów, a szkoły otrzymały – poza darmowym elementarzem - dotację celową na zakup dla uczniów pierwszych klas podręcznika do nauki języka obcego lub materiałów edukacyjnych zastępujących ten podręcznik oraz na zakup ćwiczeń. I to z tych środków szkoła ma obowiązek pokryć koszt zakupów - informuje MEN.
- Szkoła nie może twierdzić, że nie ma pieniędzy na ćwiczenia, a dotacja jest mniejsza niż miała być. Środki na wypłatę dotacji zostały uruchomione w połowie sierpnia. Większość szkół ma już je na kontach (np. na Mazowszu). Każda szkoła, dla każdego pierwszoklasisty otrzyma 25 zł na zakup podręcznika/ materiałów edukacyjnych do nauki języka obcego oraz 50 zł na zakup materiałów ćwiczeniowych – tłumaczy ministerstwo.
Może się natomiast zdarzyć, że nauczyciel podejmuje decyzję o niekorzystaniu z tradycyjnych ćwiczeń, a wówczas środki z dotacji szkoła może zgodnie z prawem przeznaczyć np. na kserokopiarkę, toner, drukarkę i wszystko co pomoże w wyposażeniu uczniów w materiały edukacyjne. Jednak o takiej decyzji rodzice powinni zostać poinformowani.
Elementarz można zabierać do domu
Ministerstwo edukacji podało również, że szkoła ma prawo zażądać od rodzica zapłaty za uszkodzenie, zniszczenie lub niezwrócenie darmowego elementarza. Ile? Nie więcej niż 4,34 zł za jedną część.