Obecnie trwa jubileuszowy rok Czesława Miłosza, który został ustanowiony uchwałą Senatu RP z okazji przypadającej 20. rocznicy śmierci noblisty. Jednak to nie jedyna rocznica, którą warto przy tej okazji przypomnieć, związana z autorem Doliny Issy. Otóż, 2 lipca minie dokładnie 90 lat od czasu, gdy młody Czesław Miłosz uzyskał dyplom magistra praw na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie.
Czesław Miłosz. Pisarz, poeta, a z wykształcenia — prawnik
Warto przy tej okazji przypomnieć, że ten jeden z najwybitniejszych polskich twórców był nie tylko poetą, pisarzem, intelektualistą, tłumaczem, ale też, iż z w wykształcenia był prawnikiem. Czesław Miłosz prawnikiem?
Wszak sam Miłosz niechętnie odnosił się do swoich studiów prawniczych, podkreślając nieraz, że sam nie umie sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wybrał prawo, a nawet, że czas studiowania prawa był w pewnym sensie straconym. Noblista wyznał w książce „Powroty do Litwy”: „Dotychczas nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarnowałem tyle lat na studiowanie prawa...".
Właśnie tak, owa „prawnicza tożsamość poety” jest nieco zapomnianym faktem z jego życia, a zarazem fascynującym tematem pomiędzy prawem a literaturą, historią a filozofią, młodzieńczym okresem studiów a profesjonalnym życiem literackim. Wielu zresztą może się zdziwić, że kogoś interesuje prawnicze wykształcenie Miłosza; wszak nie praktykował on w swoim życiu prawa, sławę i rozgłos przyniosła mu literatura, zatem może nie warto przypominać prawniczego wątku jego biografii. Wszak sam Miłosz niechętnie odnosił się do swoich studiów prawniczych, podkreślając nieraz, że sam nie umie sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wybrał prawo, a nawet, że czas studiowania prawa był w pewnym sensie straconym. Noblista wyznał w książce „Powroty do Litwy”: „Dotychczas nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarnowałem tyle lat na studiowanie prawa. Było tak: wstąpiłem na polonistykę, skąd uciekłem po dwóch tygodniach, i z chwilą, kiedy zapisałem się na prawo, głupi upór (litewski?), wstyd rzucenia czegoś, co się zaczęło, zmusił mnie do przemęczenia się aż do dyplomu. Prawo to było wtedy ogólne wykształcenie, jak dziś w Ameryce antropologia czy socjologia; szli na prawo ci, co nie wiedzieli dobrze, co ze sobą robić. A humanistyka wymagała, żeby powiedzieć sobie: »No cóż, będę belfrem w szkole średniej«. W młodości ma się te górne i nieokreślone marzenia, trudno być trzeźwym i wyznaczyć sobie skromny zawód nauczycielski. Gdybym dzisiaj wybierał, z moją obecną wiedzą, wybrałbym nie polonistykę ani filozofię (a chodziłem na wykłady i seminaria z filozofii), ale tak zwaną filologię klasyczną, a także uczyłbym się hebrajskiego i biblistyki” (Cz. Miłosz, T. Venclova, „Powroty do Litwy”, wybór i oprac. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2012).
Czytaj więcej
„Miłosz w Krakowie” Agnieszki Kosińskiej to fascynujący dziennik sekretarki noblisty. Premiera w czwartek.