Rozpoczynający się rok akademicki przynosi przede wszystkim korzyści doktorantom. Połowę studentów studiów doktoranckich będą musieli stanowić stypendyści. Rusza też program „Doktorat wdrożeniowy".
Etat w firmie i nauka
W tym roku w programie weźmie udział 51 jednostek (wydziałów lub instytutów PAN). Studia doktoranckie będą w tym przypadku prowadzone w systemie dualnym – w jednostce naukowej oraz w przedsiębiorstwie. Doktorant będzie miał więc z jednej strony status uczestnika studiów, z drugiej zaś pracownika zatrudnionego w pełnym wymiarze. Jednostka naukowa zapewni mu kształcenie, dostęp do laboratoriów, opiekę promotora i wsparcie zespołu badawczego. Zysk również będzie podwójny: z jednej strony stypendium doktoranckie (około 2,5 tys. zł), z drugiej pensja, przynajmniej minimalna.
– Doktorat wdrożeniowy to program stypendialny, który ma rozwiązać jeden z najistotniejszych dylematów młodych, zdolnych ludzi: albo zostaję na uczelni i robię karierę naukową, zarabiając niewiele, albo idę do pracy w przemyśle, otrzymując wysokie wynagrodzenie, ale porzucam marzenie o karierze naukowej – tłumaczy Piotr Dardziński, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.
Program przewiduje też korzyści dla przedsiębiorcy, bo ten pozyska dobrego, zdolnego pracownika, który bada to, co jest ważne dla firmy. Projekt, nad którym będzie pracować doktorant, może później zostać wdrożony przez przedsiębiorcę. Srodtytul: Bliżej biznesu
– Program doktoratów wdrożeniowych zbliża szkoły wyższe do biznesu. My zdecydowaliśmy się na udział w nim, bo zależy nam na rozwoju pracowników – mówi Jarosław Kacprzak z Future Processing – firmy, która jest partnerem jednej z uczelni. I dodaje, że wynika to też ze specyfiki branży IT, w której wciąż trzeba się uczyć, by nadążyć za zmieniającą się technologią.