Hans Martin Tillack, korespondent tygodnika „Stern” w Brukseli, zajmował się tematyką Unii Europejskiej. W lutym i w marcu 2002 r. opublikował dwa artykuły oparte na informacjach z poufnych dokumentów Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Oszustw (OLAF). W pierwszym z nich napisał o zarzutach urzędnika dotyczących nieprawidłowości w instytucjach Unii, drugi odnosił się do prowadzonych w związku z nimi dochodzeń wewnętrznych OLAF.
Podejrzewając, iż dziennikarz przekupił urzędnika, płacąc mu 8 tys. euro za tę poufną informację, OLAF wszczął dochodzenia, by ustalić informatora. A gdy zamiar ten spalił na panewce, OLAF zawiadomił o wszystkim belgijskie organy ścigania. W rezultacie zostało wszczęte śledztwo przeciwko nieznanej osobie lub osobom z powodu naruszenia tajemnicy zawodowej i korupcji urzędnika.
19 marca 2004 r. dom i miejsce pracy dziennikarza zostały przeszukane. Zabrano i opieczętowano prawie wszystkie jego dokumenty i materiały związane z pracą (16 paczek papierów, dwa pudła akt, dwa komputery, cztery telefony komórkowe i szafa metalowa). Tillack zwracał się o ich zwrot, ale bezskutecznie. Wskutek jego skargi do ombudsmana europejskiego ten w maju 2005 r. przedstawił raport specjalny Parlamentowi Europejskiemu. Stwierdził w nim, że podejrzenie, iżby Tillak skorumpował urzędnika, było oparte jedynie na pogłoskach rozpowszechnianych przez innego dziennikarza, a nie przez posłów Parlamentu, jak sugerował OLAF. Zdaniem ombudsmana OLAF powinna przyznać, iż w przedstawionym przezeń stanowisku znalazły się stwierdzenia nieprawdziwe i wprowadzające w błąd.
W skardze do Trybunału w Strasburgu dziennikarz postawił jeden zarzut: naruszenie prawa do wolności wypowiedzi (art. 10 europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności).
W tego rodzaju sprawach, a więc i w tej, Trybunał zawsze powtarza, że ochrona źródeł dziennikarskich jest jednym z fundamentów wolności prasy, a wolność ta – jednym z filarów demokracji. Ingerencję państwa w tę wolność może zaś usprawiedliwiać jedynie ważny interes publiczny.