Skierowanie do konsultacji pod koniec kwietnia ustawy o zmianie ustawy o PAN wywołało niepokój w środowisku naukowym. W krytycznych opiniach zwraca się uwagę, że jeśli proponowane regulacje weszłyby w życie, mogłoby to doprowadzić do upolitycznia Akademii, a kierunek prowadzonych badań wyznaczany byłby przez prezesa PAN i, być może, rządzącą partię. Nowelizacja ustawy to realizacja zaleceń zawartych w raporcie Najwyższej Izby Kontroli z lipca ubiegłego roku. Wykazano w nim, że w pięciu skontrolowanych instytutach w latach 2014–2017 wypłacono pracownikom nienależne świadczenia w wysokości 2,7 mln zł. Wskazano też na brak mechanizmów kontroli prezesa PAN nad instytutami.
Czytaj także: Uwolnić polską naukę od makulatury
Naukowcy zgadzają się, że należy poprawić nadzór nad instytutami, ale uważają, że zaproponowano zbyt daleko idące zmiany.
– Tak zwana mała nowelizacja ustawy o PAN proponuje radziecki model działania, kiedy kierunki prowadzonych przez instytuty badań narzucane były centralnie i odgórnie – mówi prof. Mikołaj Sokołowski, szef Instytutu Badań Literackich PAN.
Chodzi o to, że w projekcie nowelizacji zdecydowano o rozszerzeniu kompetencji prezesa PAN nie tylko w obszarze gospodarczym, ale także w kontekście badań naukowych. Równocześnie nie zdefiniowano zakresu nadzoru. „Brak zdefiniowania na poziomie ustawowym kryteriów nadzoru może stwarzać bardzo daleko idące możliwości ingerencji w samodzielność badawczą instytutów i zewnętrznego określenia ich agendy badawczej" – napisała w opinii do projektu dr hab. Celina Nowak, dyrektor Instytutu Nauk Prawnych PAN.