Senaty uczelni w uchwałach określają liczbę miejsc na poszczególnych kierunkach studiów na dany rok akademicki. W tym miejsc dla osób, dla których będzie to kolejny kierunek. Taki wymóg wprowadziła obowiązująca od 1 października nowela prawa o szkolnictwie wyższym. Pozostaje pytanie, czy uczelnia ma prawo ograniczenia liczby miejsc dla takich osób.
Ryzykowny limit
– Nie ma podstawy prawnej do odmowy przyjęcia osoby, która studiuje drugi kierunek, a nie mieści się w wyznaczonym przez senat limicie przyjęć dla takich osób – uważa Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów RP.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego twierdzi, że dane te będą potrzebne tylko do celów informacyjnych i statystycznych.
– Jeśli intencją MNiSW było pozyskanie wiedzy, ilu studentów to drugokierunkowcy, należało nałożyć na uczelnie jednoznaczny obowiązek uzyskania oświadczenia w tej sprawie – wskazuje Marcin Chałupka, specjalizujący się w prawie szkolnictwa wyższego. – Tymczasem w art. 8 ust. 3 psw wprowadzono limit, który poza nikłym walorem informacyjnym wskazuje, ilu drugokierunkowców uczelnia może przyjąć, a nie ilu przyjęła. Naraża tym uczelnie na ryzyko stosowania regulacji o wątpliwej konstytucyjności – mówi.
Dodaje, że skoro ustawa przewiduje limit, to najrozsądniejsze byłoby określanie go jako 100 proc. ogólnej liczby miejsc na danym kierunku. Jeśli np. na prawie może studiować 500 osób, to dla wszystkich może to być drugi kierunek.