Europejski nakaz aresztowania – sądy stosują go zbyt często

O kłopotach związanych ze stosowaniem europejskiego nakazu aresztowania i próbach wyjścia z impasu -„Rz” rozmawia z poznańskim adwokatem Mariuszem Paplaczykiem

Publikacja: 30.08.2010 04:30

Europejski nakaz aresztowania – sądy stosują go zbyt często

Foto: Fotorzepa, bartosz jankowski Bartosz Jankowski

[b]Prawnicy niechętnie komentują wyroki sądów – zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Pan brał udział w sprawie, o której mówiła i którą komentowała cała Polska...[/b]

[b]Mariusz Paplaczyk:[/b] Praktyka ostatnich lat pokazuje, że jest wręcz przeciwnie – adwokaci coraz częściej zabierają głos w mediach w sprawach swych klientów. Wszystko przez to, że niejednokrotnie organy ścigania wymierzały tzw. medialną sprawiedliwość, kiedy to moment zatrzymania podejrzanego oznaczał de facto w wymiarze medialnym wyrok skazujący. Takich przykładów było bardzo dużo. Wymiar sprawiedliwości nie stwarza warunków do szybkiego procesu, a to powoduje, że przez lata, nawet przy założeniu zasady domniemania niewinności, osoby podejrzane żyją w istocie z piętnem skazanego.

[b]Można z tego wnioskować, że obrońca zaczyna działać w interesie klienta już nie tylko przed sądem, ale i przed kamerą czy mikrofonem?[/b]

Dla przeciwwagi organów ścigania mających dotychczas monopol na wypowiedzi dla mediów głos zaczęli zabierać także obrońcy, tak by wykorzystywać prawo do obrony w tzw. wymiarze sprawiedliwości medialnej. Dzięki prawnikom potrafimy zrozumieć zawiłe zagadnienia prawne i dowiadujemy się o faktach bądź zdarzeniach, które są bardzo istotne dla opinii publicznej, ale często niechętnie upubliczniane przez organy ścigania, nawet kiedy nie ma po temu przeszkód.

Dziś możemy postawić sobie pytanie, ile wiedzielibyśmy o sprawie żołnierzy z Nangar Khel, gdyby nie właśnie postawa obrońców. Podobnie było ze sprawą Jakuba Tomczaka. W trybie ENA podejrzany był o pięć przestępstw, w tym początkowo o usiłowanie zabójstwa.

[b]To była jedna z pierwszych spraw w Polsce, w której państwo obce domagało się wydania naszego obywatela w trybie ENA za tak poważne czyny. Trudno było go bronić?[/b]

Tak. On sam nie tylko nie godził się na wydanie do Wielkiej Brytanii, ale zarówno on, jak i jego rodzina w ramach prawa do obrony zaczęli się domagać przeprowadzenia w Polsce dowodów, które miałyby go uwolnić od zarzucanych czynów. Z oczywistych względów treść przepisów kodeksu postępowania karnego – rozdziału dotyczącego ENA – w przeciwieństwie do przepisów o ekstradycji nie przewiduje przeprowadzenia dowodów w celu odmowy wykonania ENA.

[b]Od początku tego procesu przekonywał pan, że odpowiedzialność za sytuację, w jakiej znalazł się Tomczak już po wydaniu brytyjskiego wyroku, ponosi polski ustawodawca. To on zawinił.[/b]

Batalia, jaką stoczyliśmy w sprawie Jakuba Tomczaka, ujawniła nam, jak wiele jest luk w polskim prawie, jeżeli chodzi o współpracę międzynarodową, i jakie konsekwencje może spowodować prawniczy eurooptymizm. Nie kwestionuję słuszności implementowanej do przepisów kodeksu postępowania karnego decyzji ramowej z 13 czerwca 2002 r., która wprowadziła instrument ENA bez szerszej refleksji, ale ganię nadgorliwość polskiego ustawodawcy, który przyjął przepis niekorzystny dla własnych obywateli.

[b]Ostatecznie pan jednak przegrał....[/b]

Absolutnie nie. Dziś wiemy, że istnieje już projekt rządowy zmieniający regulacje w sprawach orzeczeń wobec obywatela polskiego przekazanego zwrotnie w trybie ENA. W jego uzasadnieniu wskazuje się wprost na kazus Jakuba Tomczaka. Wsparła nas także Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich. Tak więc nawet jeśli w trybie procesowym nie osiągnęliśmy zamierzonego celu, to można mówić o pełnej satysfakcji i sukcesie, ponieważ sprawa ta stała się impulsem do zmiany przepisów prawa, czymś więcej niż jednostkową wygraną.

Sprawa Jakuba Tomczaka dzięki przepisom przejściowym, które pojawiły się w projekcie, ponownie wróci na wokandę i podejrzewam, że sprawi nam, prawnikom, jeszcze wiele kłopotów.

[b]Europejski nakaz aresztowania to instytucja stosunkowo młoda w polskim prawie. Wszyscy się jej uczymy. Czy rozgłos w procesie z nią związanym sprawił, że wyspecjalizował się pan w tego rodzaju sprawach?[/b]

Może nie sam rozgłos spowodował, że zacząłem się specjalizować w sprawach z dziedziny prawa międzynarodowego, ale problematyka związana z ekstradycją. Jest bardzo ciekawa. W związku z migracją naszych obywateli i innych osób z państw członkowskich Unii Europejskiej nastąpił znaczący wzrost spraw w trybie ENA. W wielu krajach Unii Europejskiej, gdy osoba ścigana w trybie ENA posiada stałe miejsce zamieszkania w tym kraju, odstępuje się od tymczasowego aresztowania na czas procedury wykonania nakazu.

Wiele sądów w Wielkiej Brytanii uważa, że należy obdarzyć zaufaniem Polaków mieszkających na ich terytorium i płacących tam podatki, a ściganych przez polskie sądy na podstawie ENA. Decydują się nie stosować wobec nich tymczasowego aresztowania na czas rozpoznania wniosku o wykonanie ENA. Brytyjski wymiar sprawiedliwości zaczyna coraz częściej mówić o kosztach, jakie musi ponosić w związku w wykonywaniem polskich nakazów, wręcz o wypaczeniu idei ENA przez Polskę, która ściga między innymi za uporczywą niealimentację, drobne kradzieże czy oszustwa. Instrument, który miał służyć walce z poważną przestępczością, stał się oto siecią na drobnych przestępców uciekających z Polski.

[b]Krytykują nas za to, że zbyt często korzystamy z tej instytucji?[/b]

Brytyjska prasa oraz policja skarżą się, że wydaje się krocie na tłumaczenie dokumentów, adwokatów z urzędu (każda osoba z Polski dostaje obrońcę z urzędu), niejednokrotnie angażuje się do pracy całe sekcje Scotland Yardu.

Brytyjskie sądy nie w pełni rozumieją europejskiego ducha prawa i nie zawsze zdają sobie sprawę z europejskiej regulacji, przyjmując własne prawo i przepisy jako te, które mają prymat nad innymi. Bardzo często są też wymagające wobec polskich organów ścigania, kiedy te odmawiają wydania naszego obywatela, i nie rozumieją, że śledztwo w Polsce może trwać kilka lat. Zdaniem brytyjskiego sądu taki upływ czasu niweczy prawo do rzetelnego procesu.

[b]A czy przypadkiem na fali euforii w stosowaniu ENA nie wydajemy naszych obywateli zbyt często i nieprzemyślanie?[/b]

Musimy pamiętać, że wydanie własnego obywatela innemu krajowi jest w wielu systemach prawnych zabronione, a jeżeli dozwolone, to pod wieloma warunkami. Oczywiste jest, iż wydanie obywatela polskiego obcemu państwu powoduje, że będzie on uczestniczył w procesie w kraju, którego prawa nie zna. Przed procesem w Exeter wiele osób z polskiego wymiaru sprawiedliwości zapewniało, iż decyzja o wydaniu Jakuba Tomczaka jest słuszna, a w Anglii czeka go sprawiedliwy proces. Jak przebiegał ten proces i ile miał wspólnego z dochodzeniem do prawdy, społeczeństwo mogło się samo przekonać.

[b]A polscy prawnicy? Jak sobie radzą na arenie międzynarodowej? Bez kompleksów stają przed zagranicznymi sądami?[/b]

Z całą pewnością nasi prawnicy radzą sobie doskonale przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, natomiast z powodu różnic w systemach prawnych oraz odmienności językowych bardzo niewiele osób ma uprawnienia do wykonywania zawodu w innych krajach Unii.

Dotychczasowa praktyka pokazuje, że w sprawach o wykonanie ENA konieczne jest współdziałanie zespołów prawniczych z dwóch krajów w celu dokonywania czynności w ramach pomocy prawnej, przesłuchania świadków, zebrania dowodów czy dostarczenia opinii prawnej co do kwestii związanych z wykonaniem orzeczenia na terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej.

Polski prawnik musi być bardzo ostrożny, kiedy doradza swemu klientowi w sprawie o wykonanie ENA. Każde oświadczenie jego klienta, linia obrony powinny być jak najwcześniej konsultowane z prawnikiem z kraju, który wnioskuje o wydanie osoby ściganej. Trzeba bowiem pamiętać, że po ewentualnym przekazaniu polskiego obywatela do obcego państwa jego zachowanie i oświadczenia będą podlegały ocenie przez pryzmat obowiązujących w tym kraju przepisów.

Dla Brytyjczyków ważne jest na przykład zeznanie oficerów policji dotyczące reakcji ściganego na zatrzymanie. Istotne jest, czy okazał zdenerwowanie, co mówił podczas zatrzymania i jak zareagował na ENA. To wszystko powoduje, że w tych sprawach musi nam przyświecać fundamentalna zasada, iż adwokat ma podejmować tylko czynności na korzyść oskarżonego, zwłaszcza gdy nie jest mu znany system prawny państwa wnioskującego o wykonanie nakazu. W takiej sytuacji można powiedzieć, że osoba ścigana musi mieć świadomość tego, iż cokolwiek zrobi lub powie, może to zostać wykorzystane przeciwko niej.

[b]Prawnicy niechętnie komentują wyroki sądów – zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Pan brał udział w sprawie, o której mówiła i którą komentowała cała Polska...[/b]

[b]Mariusz Paplaczyk:[/b] Praktyka ostatnich lat pokazuje, że jest wręcz przeciwnie – adwokaci coraz częściej zabierają głos w mediach w sprawach swych klientów. Wszystko przez to, że niejednokrotnie organy ścigania wymierzały tzw. medialną sprawiedliwość, kiedy to moment zatrzymania podejrzanego oznaczał de facto w wymiarze medialnym wyrok skazujący. Takich przykładów było bardzo dużo. Wymiar sprawiedliwości nie stwarza warunków do szybkiego procesu, a to powoduje, że przez lata, nawet przy założeniu zasady domniemania niewinności, osoby podejrzane żyją w istocie z piętnem skazanego.

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów