Reklama

Szefie, mów jasno, dlaczego mnie zwalniasz

Pracodawcy niewiele robią, by zmniejszyć strach przed redukcją. Unikają indywidualnych rozmów i spotkań grupowych z pracownikami. Nie szukają też, najczęściej z powodu oszczędności, pomocy specjalistycznych firm

Publikacja: 06.05.2009 04:47

Większość pracowników spotkała się z redukcją zatrudnie- nia w ostatnim czasie.

Większość pracowników spotkała się z redukcją zatrudnie- nia w ostatnim czasie.

Foto: Rzeczpospolita

Strach fatalnie odbija się na atmosferze pracy. Niepewni swoich stanowisk pracownicy sami zaczynają dociekać, co się dzieje i wyciągać wnioski na podstawie nieprawdziwych przesłanek. Zdarza się, że to zagraniczne centrale firm nie przekazują lokalnym menedżerom prawdziwych informacji, i wówczas komunikacja w korporacji zawodzi na całego. Dyrektorzy polskich oddziałów, a także kierownicy średniego szczebla po prostu nie wiedzą, co się dzieje i co ich czeka.

– W wielu firmach system komunikacji z pracownikami w ogóle nie istnieje albo działa fatalnie. Menedżerowie uznają, że najlepszą metodą jest chowanie głowy w piasek. Nie chcą odpowiadać zarówno na pytania pracowników, którzy otrzymują wypowiedzenie, ani tłumaczyć sytuacji pozostałym – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes firmy doradczej MMT Management.

Tomasz pracę w korporacji tracił dwa razy. – Dwa razy zauważyłem ten sam mechanizm. Ci, którzy zostawali w firmie i nie dotyczyło ich zwolnienie, nie wiedzieli, jak mają się wobec mnie zachować, jak mają ze mną rozmawiać, nie potrafili sobie z tą sytuacją poradzić i w konsekwencji przestawali się do mnie odzywać. To nie ja, ale oni zrywali ze mną kontakt – mówi.

W firmie z branży motoryzacyjnej na południu Polski z powodu drastycznego spadku zamówień konieczne były zwolnienia grupowe, o których wiedziano już od jesieni zeszłego roku. Zgodnie z prawem pracy ich termin ogłoszono odpowiednio wcześniej. Kryteria zwolnień były jasne – nie mógł to być jedyny żywiciel rodziny, ważny był też dotychczasowy stosunek do pracy.

Chcąc zminimalizować skutki zwolnień, kadra HR zdecydowała się na mocno kontrowersyjne posunięcie. – Dla trzeciej zmiany produkcyjnej wręczenie wypowiedzeń odbyło się w nocy. Typowane do zwolnienia osoby zwołano do sali i wszystkim w tym samym momencie wręczono wypowiedzenia.

Reklama
Reklama

Atmosfera była naprawdę ciężka – wszyscy, zarówno zwalniani, jak i zwalniający czuli się fatalnie – wspomina Jan, który był w grupie menedżerów odpowiedzialnych za informowanie pracowników o zwolnieniach. Ponieważ nie było do końca wiadomo, jak oni zareagują, zostali na wszelki wypadek od razu zwolnieni ze świadczenia pracy i po zdaniu sprzętu odwiezieni do domu.– Najbardziej wstrząsające było żegnanie się odchodzących ze współpracownikami – dużo łez, poczucia krzywdy – dodaje.

Początkowo dla pierwszej i drugiej zmiany produkcyjnej przewidziano taki scenariusz, że co 30 minut będzie zapraszanych dziesięć osób, którym firma wręczy wypowiedzenia. Jednak ostatecznie zmieniono to na grupowe wręczanie wypowiedzeń, tak jak w przypadku nocnej zmiany. – Nie chcieliśmy tworzyć atmosfery czekania na egzekucję, a tak czuliby się pracownicy przez całą zmianę, czekając w napięciu na ewentualną swoją kolej – wyjaśnia Jan.

Trudno jednoznacznie ocenić, czy jednorazowe drastyczne cięcie zatrudnienia jest lepsze niż stopniowe wręczanie wypowiedzeń. – Jestem zwolennikiem załatwiania trudnych spraw kadrowych jednym posunięciem. W przeciwnym razie to tylko dręczenie ludzi niepewnością, prowadzącą do ciągłych napięć. Często też przyczyną braku jasności w komunikacji szefów z pracownikami są nieuczciwe kryteria redukcji – mówi Cezary Kaźmierczak.

Anna Kowalska zarządza firmą w sektorze IT w środkowej Polsce. Nieraz się zastanawiała, czy mówić pracownikom o prawdziwej sytuacji firmy, która obecnie znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, czy też stosować politykę uników.

– Realizuję hasło społecznej odpowiedzialności biznesu, więc wybrałam otwartą dyskusję z pracownikami. Uważam, że ludziom tworzącym organizację należy się solidna wiedza o kondycji firmy, którą współtworzą, bo ona także determinuje ich prywatną sytuację – wyjaśnia.

Dodaje, że otwarte rozmowy pomogły; pracownicy poczuli się za firmę odpowiedzialni, zmienili postawę roszczeniową na aktywną, często sami szukają dla niej klientów i tylko jedna z 90 osób złożyła wypowiedzenie.

Reklama
Reklama

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: [mail=g.raszkowska@rp.pl]g.raszkowska@rp.pl[/mail]

Strach fatalnie odbija się na atmosferze pracy. Niepewni swoich stanowisk pracownicy sami zaczynają dociekać, co się dzieje i wyciągać wnioski na podstawie nieprawdziwych przesłanek. Zdarza się, że to zagraniczne centrale firm nie przekazują lokalnym menedżerom prawdziwych informacji, i wówczas komunikacja w korporacji zawodzi na całego. Dyrektorzy polskich oddziałów, a także kierownicy średniego szczebla po prostu nie wiedzą, co się dzieje i co ich czeka.

– W wielu firmach system komunikacji z pracownikami w ogóle nie istnieje albo działa fatalnie. Menedżerowie uznają, że najlepszą metodą jest chowanie głowy w piasek. Nie chcą odpowiadać zarówno na pytania pracowników, którzy otrzymują wypowiedzenie, ani tłumaczyć sytuacji pozostałym – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes firmy doradczej MMT Management.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Praca
Tradycyjna kariera traci blask. Na czym dziś zależy pracownikom?
Praca
InPost stawia na rozwój menedżerek
Praca
Sportowe wakacje zapracowanych Polaków
Praca
Na sen poświęcamy więcej czasu niż na pracę zawodową? Nowe dane GUS
Praca
Wojna handlowa Donalda Trumpa hamuje wzrost zatrudnienia na świecie
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama