Wraz z pogorszeniem się rynkowej koniunktury rośnie ryzyko przekrętów w firmach – oceniają eksperci firmy doradczej Ernst & Young w swym tegorocznym raporcie ze światowego badania nadużyć gospodarczych. I podkreślają, że to pracownicy są pierwszą linią obrony przed nieprawidłowościami – oni jako pierwsi, a często też jako jedyni, widzą nieprawidłowości. Niektórzy biorą na siebie rolę sygnalisty, z angielska określaną jako whistle-blower, który w dobrej wierze informuje o nadużyciach.
Donosiciel czy bohater
Jak podkreśla Mariusz Witalis, partner w dziale zarządzania ryzykiem nadużyć w E&Y, wewnętrzny audyt często nie jest w stanie wykryć nieprawidłowości, jeśli są one wynikiem zmowy grupy pracowników, która zwykle naraża pracodawcę na dużo większe straty. – Procedury wewnętrzne są zwykle tak zaplanowane, by chronić firmę przed nadużyciami pojedynczych osób. Jeśli mamy do czynienia ze zmową, to bez pomocy informatora z wewnątrz bardzo trudno jest ją rozpracować – ocenia Mariusz Witalis.
63 procent Polaków ocenia w badaniu CBOS, że nasze prawo nie chroni skutecznie sygnalistów
Badanie CBOS przeprowadzone wiosną tego roku na zlecenie Fundacji im. Stefana Batorego wykazało, że aż siedmiu na dziesięciu Polaków byłoby gotowych ujawnić nieprawidłowości zagrażające życiu lub zdrowiu pracowników. Jednak większość z nich wolałaby zrobić to dyskretnie i anonimowo.
Obawiają się ostracyzmu ze strony kolegów, tym bardziej że wizerunek sygnalisty nie jest w Polsce jednoznaczny. W badaniu CBOS prawie co dziesiąty Polak stwierdził, że nie ujawniłby nieprawidłowości, „bo nie jest donosicielem". Inni z kolei uznali to za akt nielojalności wobec kolegów dopuszczających się nadużyć...