Wydatki z budżetu państwa na realizację ustawy o świadczeniach rodzinnych zmalały w zeszłym roku o 2 proc., a liczba rodzin objętych pomocą spadła o prawie 6 proc. Mimo to koszty obsługi świadczeń wzrosły aż o 14 proc. Wyniosły 323,4 mln zł. O 21 proc. zwiększyło się też zatrudnienie przy obsłudze świadczeń. Tak wynika ze sprawozdania Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Zapłaciły za to samorządy. Zwiększone nakłady na obsługę spowodowały jednak, że gminy szukają oszczędności i wypłacają mniej świadczeń z własnej kieszeni (o 20,3 proc.). Tracą więc potrzebujący, np. wypłacono tylko 9 tys. samorządowych becikowych, czyli trzykrotnie mniej niż rok wcześniej.
Wzrost wydatków na obsługę przy jednoczesnym spadku liczby świadczeń spowodowany jest zmianami prawa. Dołożyły one gminom obowiązków.
– Wydatki wynikają m.in. ze zmiany zasad przyznawania świadczeń pielęgnacyjnych, którymi zostały objęte wszystkie osoby dotychczas je otrzymujące. Stare decyzje o przyznaniu pomocy wygasły – wyjaśnia poseł Stanisław Szwed, wiceprzewodniczący sejmowej komisji.
Za błąd płaci samorząd
Gminy musiały zawiadomić świadczeniobiorców, że utracą prawo do wsparcia. Były też zobowiązane do pouczenia, kto będzie miał szansę na pomoc na nowych zasadach. A to kosztuje.