Po urzędach, rządowych agencjach i służbie zagranicznej przyszedł czas na instytuty badawcze. Ministrowie zyskają bezpośredni wpływ na to, kto będzie stał na ich czele.
Instytut badawczy to państwowa jednostka, która prowadzi badania naukowe i prace rozwojowe ukierunkowane na ich wdrożenie. Takich instytutów jest w Polsce ponad 100 i zatrudniają 42 tys. osób. To np. Centralny Instytut Ochrony Pracy czy Instytut Wymiaru Sprawiedliwości.
Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o instytutach badawczych minister będzie mógł powołać na dyrektora instytutu jedną osobę spośród kandydatów przedstawionych przez komisję konkursową. Obecnie minister nie może wybierać w kandydatach. Rada naukowa przedstawia tylko jednego. Jednocześnie w projekcie przewidziano, że minister nadzorujący może nie powołać dyrektora, gdy żaden z kandydatów nie daje gwarancji prawidłowej realizacji zadań instytutu. Co to oznacza? Ustawa tego nie precyzuje.
Jak uzasadniają projektodawcy, takie rozwiązanie daje ministrowi większe możliwości dokonania właściwego wyboru osoby na najważniejsze stanowisko w instytucie, co gwarantuje najwyższą jakość kadry zarządzającej. Gdy dyrektor nie zostanie powołany, minister nadzorujący będzie mógł sam wyznaczyć do pełnienia jego obowiązków nie tylko dotychczasowego zastępcę dyrektora, jak do tej pory, ale również innego pracownika instytutu. W myśl projektu ustawy powołanie takiej osoby ma być również możliwe po odwołaniu dyrektora instytutu.
A takie odwołanie ma być łatwiejsze. Do tej pory można było to zrobić, gdy szef instytutu nie spełniał wymagań określonych ustawą (np. nie miał stopnia doktora lub nie znał języków obcych), sam zrezygnował lub długotrwale zachorował. Po zmianach odwołanie będzie możliwe także na potrzeby reorganizacji polegającej m.in. na zmianie zakresu działalności instytutu lub w razie nieprawidłowego wykonywania przez instytut zadań określonych w statucie. Ten zaś określa rada naukowa. A minister zyska decydujący wpływ na jej skład.