Można je zobaczyć w albumie „Kolor Powstania 1944. 100 najważniejszych zdjęć walczącej Warszawy”, który miał promocję we wtorek w Fabryce Norblina, a od 31 lipca w wersji wielkoformatowej także na ogrodzeniu Łazienek Królewskich.
Świat jest kolorowy
Powstanie znamy z kadrów czarno-białych, bo takie były ówczesne możliwości technologiczne fotografii. Kolor niespodziewanie dodał im ekspresji i emocji. Ujęć z bezpośrednich walk, jak np. szturmu powstańców na zajęty przez Niemców gmach PAST-y przy ul. Zielnej, jest stosunkowo niewiele. Przeważają zdjęcia, pokazujące życie codzienne powstańców i cywilów w dniach zrywu.
Czytaj więcej
Płyta i koncert „WAWA”, z udziałem i pod opieką Brodki, oraz „Kolor Powstania”, album w wyborze C...
Chris Niedenthal podczas promocji albumu mówił, że dobrze, że taka książka powstała. Koloryzacja zdjęć sprawia, że kadry wyglądają bardzo prawdziwie. - Świat jest kolorowy. To sprawa techniczna, że w tamtym czasie prawie nie było kolorowych filmów. – tłumaczył. Wydany przez Muzeum i PIW album to wspaniały prezent dla młodzieży, powstańców i wszystkich czytelników.
Jednym z ulubionych ujęć Niedenthala jest zdjęcie przedstawiające parę na dachu „Szklanego domu” przy ul. Mickiewicza. To kapral podchorąży Jan Rocki „ Bratek” i łączniczka Anna Hołubowicz-Gadkowska „Iwona” . Kadr w warunkach wojennych nie jest wcale oczywisty i dlatego przyciąga uwagę.
Para na dachu przy ul Mickiewcza
Każde ze zdjęć to inne emocje i historia. Spójrzmy choćby na konspiracyjną „Rusznikarnię”, czyli montownię broni w piwnicy przy Pl. Napoleona 1 (dzisiejszy Pl. Powstańców Warszawy z fotografii Eugeniusza Lokajskiego „Broka.” Wzmocnienie napięcia tej tajnej produkcji wymagało zwłaszcza pracy nad grą światła w tym wnętrzu..
Albo spójrzmy na zdjęcie roześmianego chłopaka o filmowej urodzie. To starszy strzelec Stanisław Firchał „Wicher”, filmowany w momencie, gdy właśnie wyszedł z kanałów po walkach na Starówce, stąd jego radość.
Czytaj więcej
Na przełomie lipca i sierpnia złożymy hołd obrońcom stolicy. Z okazji 80 rocznicy wybuchu Powstan...
Bez udziału sztucznej inteligencji
Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego podczas wtorkowej promocji albumu w Fabryce Norblina wyjaśniał : - Powiem, dlaczego w ogóle kolorujemy te zdjęcie. Po pierwsze dlatego, że jesteśmy ciekawi, jak tamten świat naprawdę wyglądał. Po drugie zrobiliśmy badania, z których wynika, że młodzi ludzie, gdy widzą czarno-białe zdjęcia w internecie, to tylko je przerzucają, nawet jeśli deklarują, że interesują się historią. Chcieliśmy więc zrobić prezent szczególnie młodym odbiorcom. Specjalnie dla nich te zdjęcia kolorujemy, żeby zobaczyli siebie w tych obrazach aby zrozumieli, że są ogniwem łańcucha pokoleń. Ludzie z fotografii wyglądają przecież podobnie, jak ci, których możemy spotkać w autobusie czy tramwaju.
Radość po wyjściu z kanałów.. Promocja albumu
Prace nad koloryzacją prowadziło przez rok Studio Produkcyjne ORKA. Nie używano do niej sztucznej inteligencji, bo chodziło o to, żeby efekt był, jak najbardziej wiarygodny. Grafików wspierali specjaliści. Retusz stosowano jedynie w przypadku uszkodzeń fotografii. Bardzo duży nacisk położono na wierne odtworzenie historycznych detali. Pomocą była broń, mundury, przedmioty codziennych użytku ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego i publikacje, pozwalające odtworzyć szczegóły architektury i przebieg zdarzeń.
- Ta praca przekonała mnie, że dobrze zrobioną koloryzację – warto wprowadzać. Bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdyby sposób, w jaki podchodziliśmy do tych zdjęć, starając wiarygodnie przybliżyć do tamtych czasów, stał się referencją dla wszystkich zajmujących się koloryzacją - ocenił varsavianista Ryszard Mączewski.
- Czuję dumę że muzeum wpadło na ten pomysł. I radość, że mogłem być w tym projekcie. To wielka rzecz, że udało się zrealizować taką nową albumową propozycję akurat na 80 rocznicę Powstania Warszawskiego. Wierzę że wpłynie na sposób patrzenia młodego pokolenia na tamte wydarzenia. - Chris zrobił tak wyrazisty wybór, że każde zdjęcie niesie ze sobą ogromy ładunek emocji. - dodał Grzegorz Sołtysiak, historyk, publicysta, autor tekstu zamieszczonego w wydawnictwie.