Irena Krajewska z domu Krawczak (ur. 1927) w dniu wybuchu II wojny światowej miała 12 lat. Wychowała się w pełnym ciepła i miłości domu – stąd zresztą pseudonim „Lala”. W pamięć zapadły jej beztroskie wakacje na wsi. Wszystko zmieniło się 1 września 1939 roku. – Pamiętam ten pierwszy dzień wojny. Ojciec poszedł na front, a my z mamą i rodzeństwem zostaliśmy sami – wspomina pani Irena.
W podkaście Irena Krajewska z domu Krawczak ps. „Lala” dzieli się zapamiętanymi szczegółami – opisuje warunki codziennego życia w okupowanym mieście, w tym troskę o jedzenie. Będąc dzieckiem pani Irena oglądała popełniane przez okupanta zbrodnie. Odczuwała złość, kiedy Niemcy spalili jej ukochaną szkołę. Szybko musiała dorosnąć – w 1942 roku straciła mamę i „świat zawalił się jej na głowę”. Pomagała zaangażowanemu w konspirację ojcu w opiece nad młodszym rodzeństwem.
Irena Krajewska z domu Krawczak, ps. „Lala” wspomina Powstanie Warszawskie: „Rozprawimy się z Niemcami i wszystko będzie w porządku”
Czytaj więcej
1 sierpnia o godzinie 17:00 cała Polska zatrzymuje się w milczeniu. Syrena przypomina nam nie tyl...
– Byliśmy świadkami tragedii Żydów w Getcie Warszawskim. Widzieliśmy dużo potwornych rzeczy. Było normalną myślą, że kiedyś porachujemy się z Niemcami – mówi pani Irena.
W Powstaniu Warszawskim – oprócz pani Ireny i jej ojca, Józefa – brał również udział brat bohaterki, czyli Ryszard Krawczak. Pani Irena opowiada „Rzeczpospolitej” o wyjątkowym zadaniu, jakie otrzymała krótko przed 1 sierpnia 1944 roku: uszyła biało-czerwoną flagę, która miała zawisnąć nad ruinami Zamku Królewskiego. – Byłam szczęśliwa, że właśnie mi to przypadło. W wielkiej konspiracji szyłam dużą piękną flagę. Przyłożyłam się do roboty. Robiłam to bardzo starannie. Znalazłam nawet rysunek Orła Białego. Pamiętam jak dziś, że jego kontury wyszywałam żółtymi nićmi – opowiada pani Irena.
– Warszawa się przygotowywała. Zakładano szpitale polowe, magazynowano środki opatrunkowe, broń i żywność. Dało się wyczuć, że coś się wydarzy. Na ulicach pojawiali się młodzi chłopcy w oficerkach i płaszczach, więc Niemcy mieli podejrzenia – pani Irena opisuje atmosferę, która panowała w stolicy przed wybuchem Powstania Warszawskiego, które miało trwać krótko. Dlatego najmłodsze rodzeństwo – jeden brat miał cztery lata, a drugi 11 – zawiozła za miasto pod opiekę rodziny w letnich ubraniach i sandałkach. – Może trzy, cztery dni. Rozprawimy się z Niemcami i wszystko będzie w porządku – ówczesny sposób myślenia i nadzieję opisuje łączniczka. – W tych letnich ubraniach moi bracia musieli przezimować.
– To był zryw wolnościowy. To była walka o wolną Polskę. I odwet za wszystkie zbrodnie i krzywdy, które nas spotkały – pani Irena odpowiada na pytanie o to, co o tym wydarzeniu chciałaby powiedzieć młodszemu pokoleniu.
W Powstaniu Warszawskim pani Irena straciła ojca, o czym dowiedziała się już po jego upadku.