To jest wyjątkowy powrót na szczyty władzy. W 2015 r. Pedro Sanchez poprowadził socjalistyczną PSOE do największej porażki w swojej historii. Do tej pory mało znany ekonomista, zwany w Madrycie „pięknisiem" ze względu na swoje fotogeniczne walory, został z tego powodu zmuszony do rezygnacji z przywództwa partii m.in. przez legendarnego premiera Felipe Gonzaleza. I idąc za ciosem zrezygnował nawet z zasiadania w Kortezach.
Wszystko zmienił jednak w minionym tygodniu druzgocący wyrok madryckiego sądu wyższej instancji w sprawie systemu korupcyjnego istniejącego przeszło 10 lat temu w Partii Ludowej (PP), tzw. aferze Gürtel. Choć sam premier Mariano Rajoy nie został bezpośrednio oskarżony, to wystarczyło aby Sanchez mógł zbudować bardzo egzotyczną koalicję przeciw premierowi. Swoje porachunki z konserwatystami uregulowali w ten sposób nie tylko katalońscy secesjoniści, ale także lewaccy populiści z Podemos a nawet baskijska PNV, której ledwie kilka dni wcześniej Rajoy przyznał poważne przywileje budżetowe.
Nowy premier może jednak liczyć teraz tylko na 85 deputowanych PSOE w 350 Kortezach. W ostatnim sondażu instytutu Metroscopia jego partia ma też ledwie 21,6 proc. głosów. Bo też Hiszpania, która wciąż liże rany po kryzysie finansowym, zasadniczo stawia na nowe partie, przede wszystkim liberalną Ciudadanos (27,1 proc. głosów) ale także Podemos (15,1 proc.). Może się więc okazać, że przy pierwszej okazji rząd Sancheza padnie. Na to w każdym razie liczy lider Ciudadanos Albert Rivera. A także, oczywiście, PP, która z większością 149 w liczącej 266 senatorów izbie wyższej parlamentu może zablokować budżet królestwa.
Wielką zasługą Rajoya było przeprowadzenie kraju przez kryzys finansowym, zapobieżenie jego bankructwa i przeprowadzenie reformy rynku pracy. Znacznie gorszy jest bilans lidera PP gdy idzie o kryzys kataloński. Premier bardzo długo odmawiał wszelkich negocjacji z nacjonalistami w Barcelonie doprowadzając do najpoważniejszego kryzysu politycznego od odzyskania demokracji.
Sanchez ma szanse to zmienić. Choć pod jego kierunkiem PSOE lojalnie wspierała walkę Rajoya o zachowanie jedności kraju, to jednak socjaliści zawsze apelowali o „odbudowę mostów" z Katalończykami. Tego samego dnia, gdy król Felipe VI zaprzysięgał nowego szefa rządu w Barcelonia został ukonstytuowani nowy rząd regionalny pod kierunkiem Quim Torry. W ten sposób skończyły się trwające od przeszło pół roku bezpośrednie rządy Madrytu w zbuntowanej prowincji.