Wariant, w którym Donald Tusk stałby się patronem listy do Parlamentu Europejskiego w przyszłorocznych wyborach, jest jednym z możliwych scenariuszy, ale wszystko zależy od układu sił w PO po wyborach samorządowych – wynika z informacji „Rzeczpospolitej". Jak mówią nam rozmówcy zarówno w Brukseli, jak i Warszawie, Tusk mógłby stać się inspiratorem alternatywnej dla PO listy składającej się m.in. z tych eurodeputowanych, którym teraz nie po drodze ze Schetyną. – Tusk podejmie decyzję, gdy będzie jasne, na ile osób będzie mógł liczyć – twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Rozgrywka w PO
W Platformie Obywatelskiej priorytetem są teraz wybory samorządowe. Wewnętrzna dynamika w partii, w tym wszystkie napięcia są zamrożone na czas kampanii wyborczej. Po jesiennych wyborach sytuacja może się szybko zmienić i odwrócić na niekorzyść obecnych władz. Bo nawet dla zwolenników Schetyny jest jasne, że będą weryfikacją jego przywództwa po przejęciu władzy w partii.
Kluczowa rozgrywka dotyczy władzy w sejmikach, ale nie tylko. Obecnie rządząca koalicja sejmikowa PO–PSL może stracić większość w kolejnych regionach. Najczęściej wymienia się Małopolskę, Lubelskie i Podlasie. Dalsze straty poza tymi województwami mogą odbić się negatywnie na strukturach i mocno podważyć pozycję Schetyny w oczach tracących władzę działaczy. Tak samo jak ewentualna porażka w Warszawie czy – ale na mniejszą skalę – we Wrocławiu. Problematyczny dla partii i struktur może być też odpływ prezydentów, burmistrzów pod swoje własne szyldy w kampanii.
Tusk w grze
Z naszych informacji wynika, że istnieje możliwość, iż po wyborach samorządowych Tusk stworzy dla PO alternatywną listę, opierając się na kilkorgu obecnych eurodeputowanych. W grze byłyby nazwiska tych, których Schetyna i tak nie wziąłby na listy PO z wielu przyczyn, również osobistych konfliktów. W każdym regionie są takie nazwiska. A podziały w obecnej delegacji PO do PE widać niemal przy każdym głosowaniu. W tle jest strategia wobec Europy. Schetyna od kilku miesięcy naciska na zmianę podejścia. To najlepiej widać w słowach przewodniczącego PO sprzed kilku tygodni, że nie należy wiązać praworządności z unijnym budżetem.
Taką alternatywną listę uzupełnialiby niektórzy politycy obecnie poza PO. Większość naszych rozmówców zdecydowanie wyklucza, że sam Tusk by się na niej znalazł. Bo to kolidowałoby z kalendarzem jego kadencji, ale też m.in. brexitu i negocjacji w sprawie jego następcy. Jak wynika z naszych informacji, bardzo mało prawdopodobny jest wariant, w którym to sam Donald Tusk startuje do PE. Często omawiany jest też obecnie scenariusz, w którym Tusk przewodzi liście „byłych premierów". W tym kontekście padają nazwiska m.in. Jerzego Buzka, Leszka Millera, Ewy Kopacz czy Kazimierza Marcinkiewicza oraz byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. – To nie wchodzi w grę – komentuje nasz rozmówca znający sytuację.