128,9 mln zł to kwota, jaką kierownictwo Kancelarii Senatu chciałoby mieć w budżecie na 2021 r. Ta instytucja należy do tzw. budżetowych świętych krów, które ustalają swoje budżety niezależnie od ministra finansów, jednak później musi je zaakceptować jeszcze Sejm. To, czy Senat dostanie wnioskowane przez siebie pieniądze, jest mało prawdopodobne. PiS dąży do zmniejszenia budżetu instytucji, którą ocenia jako wrogą.
To efekt wyborów z ubiegłego roku, gdy w Senacie minimalną przewagę zdobyła opozycja. Formalnie izba nie ma dużych kompetencji w procesie legislacyjnym. Może jednak spowalniać uchwalanie ustaw, co wystarczyło, by np. zmusić PiS do rezygnacji z wyborów kopertowych.
Bolesne cięcie
PiS już raz znacząco zmniejszyło budżet Kancelarii Senatu. Podczas prac nad budżetem na 2020 r. odebrało jej aż 119,3 mln zł. To głównie środki na opiekę nad Polonią, które zostały przeniesione do rządu. W tej kwocie zawierało się też 9 mln zł, które Kancelaria straciła na obsługę merytoryczną Senatu. Dlatego teraz chciałaby, aby takie środki wróciły do normalnego poziomu. Zapisała też w budżecie 10 mln zł na opiekę nad Polonią.
– Nie jest uprawniony zarzut, że Kancelaria Senatu jest traktowana inaczej niż pozostałe instytucje – mówi poseł PiS Kazimierz Smoliński, szef Komisji Regulaminowej w Sejmie. Problem w tym, że przed tygodniem jego komisja opiniowała budżety kilku kluczowych instytucji, a Kancelarii Senatu jako jedynej nie wystawiła pozytywnej opinii.
– Zgłosiłem podstawowe zastrzeżenie związane z kwotą 10 mln zł na Polonię. Senat już nie ma tych działań w swoich zadaniach – mówi Smoliński.