Prezydent zawetuje podatek liniowy

Lech Kaczyński w rozmowie z „Rz” zapowiada zawetowanie ewentualnego podatku liniowego i zmian w ustawie o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Podkreśla jednak, że wolałby używać weta jak najrzadziej. Mówi, iż będzie recenzował rząd PO – PSL, zwoła też Radę Gabinetową przed szczytem UE. – Wyrażam pogląd inny niż PO, że w sprawie traktatu konstytucyjnego UE zrobiliśmy wszystko, co można – tłumaczy prezydent.

Aktualizacja: 31.10.2007 15:09 Publikacja: 30.10.2007 19:02

Prezydent zawetuje podatek liniowy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Panie prezydencie, dlaczego, pana zdaniem, PiS przegrało wybory?

W ostatnim tygodniu usłyszałem wiele nieprawdziwych informacji na temat moich zamiarów: że nie uznam wyniku wyborów, ergo – że nie zamierzam powoływać ministrów na wniosek nowego premiera. Przecież to jest konstytucyjnie niemożliwe! Chcę więc mocno zadeklarować: niezależnie od tego, jakie są przyczyny porażki PiS, to wyniki wyborów są, jakie są, i ja je uznaję. Oczywiste więc jest, że jeśli PO stworzy większość parlamentarną, to Donald Tusk zostanie premierem.A wracając do pytania: trudno mówić o klęsce PiS, skoro w wyborach bardzo zwiększyło swoje poparcie. Ale bez wątpienia partia ta przegrała.

Dlaczego?

Głębszą analizę przedstawię, gdy opadną emocje. Na razie powiem tylko ogólnie, że były błędy w kampanii PiS. Koncentrowano się nadmiernie na walce z korupcją. To problematyka istotna, w której były sukcesy, ale bardziej powinno zostać wyeksponowane to, że dwa lata rządów PiS były czasem wielkiego sukcesu gospodarczego, wzrostu płac itd. Tego zabrakło. Uwierzono, że ludzi i tak się nie przekona. Ale są i inne przyczyny przegranej. Między innymi ta, że stworzono sferę nierzeczywistości i w istotny sposób pozmieniano znaczenia pojęć: walkę z korupcją na walkę z demokracją, lustrację na uderzenie w prawa obywatelskie. Ale przede wszystkim na wynik wyborów wpłynęła jedna rzecz: złożona przez PO obietnica błyskawicznego rozwoju, dużo szybszego niż dotąd.

Nierealistyczna, pana zdaniem?

Swojemu krajowi życzę sukcesu, więc muszę chcieć, żeby ta obietnica była realistyczna. Ale podkreślam, że PO przyjmuje całkowitą odpowiedzialność za jej realizację.

Czy porażka PiS w wyborach oznacza też przegraną idei IV RP?

Na to pytanie dziś nie da się odpowiedzieć.

Nie jest to wotum nieufności wyborców wobec tej idei?

Nie sądzę.

PiS dokonało czegoś, z czego pan jest zadowolony i czego nie da się cofnąć?

Rozwiązało WSI. Nie wiem, czy tego się w praktyce nie da cofnąć, chociaż formalnie – nie. PiS wprowadziło też atmosferę obawy przed korupcją, tak mówią badania Fundacji Batorego, której o sympatię do PiS nie posądzam. Krytykowano tę atmosferę, twierdząc, że tylko głębokie przekonanie obywateli powinno ich chronić przed korupcją. Ale czy państwo jest w stanie wprowadzić takie głębokie przekonanie? I to w ciągu dwóch lat? Nie wiem. Moim zdaniem utworzenie CBA było sukcesem. Może CBA popełniło pewne błędy, ale to nie zmienia faktu, że prowadziło autentyczną, zaciekłą walkę z korupcją.

O jakich błędach pan myśli?

Każda służba popełnia jakieś błędy, nie chcę ich wymieniać. Ta w ciągu roku zrobiła dużo dobrego dla kraju. Mariusz Kamiński powinien zostać na stanowisku szefa CBA, szczególnie że jego kadencja kończy się w lipcu 2010 r. Niestety, obserwując różne zachowania polityków, nie kryję zatroskania, czy ta atmosfera walki z korupcją będzie trwać. To, czy zostanie cofnięta, zależy wyłącznie od nowej władzy.

Co pana niepokoi? Jakieś ministerialne kandydatury krążące na giełdzie?

Istotnie niepokoją mnie niektóre. Przekażę Donaldowi Tuskowi, gdy będzie już desygnowany na premiera, swoją opinię dotyczącą tych kandydatur. Oprócz spraw personalnych niepokoi mnie również styl myślenia o państwie, który jeden z publicystów trafnie określił jako politykę transakcyjną.

Ktoś już z panem konsultował jakieś nazwiska, choćby nieoficjalnie?

Nie. Przy czym zdaję sobie sprawę, iż prezydent – mimo że jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i ma konstytucyjny udział w polityce zagranicznej – nie ma wpływu na powoływanie ministrów.

Jak więc pan prezydent przyjmuje kandydatów na szefów MON i MSZ, np. Radosława Sikorskiego?

Właśnie między innymi do tej kandydatury się ustosunkuję. Nie kryję, że byłem zwolennikiem zmiany Sikorskiego na stanowisku ministra obrony i od tej pory nie zmieniłem zdania na jego temat.

Co pan powie Tuskowi o Sikorskim?

Część rzeczy jest objęta tajemnicą państwową, więc nie mogę ich ujawnić. Przekażę Tuskowi fakty, natomiast on postąpi, jak zechce. Tylko musi pamiętać, że tego rodzaju kandydatury nie sprzyjają współpracy prezydenta z rządem w tych dwóch dziedzinach, w których istnieje konstytucyjny obowiązek współpracy: sprawach zagranicznych i zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi.

Publicyści podnoszą hasła de-PiS-yzacji czy „dekaczyzacji”. Jak pan to przyjmuje?

Kaczyzm to jeden z elementów tej kreowanej nadrzeczywistości, o jakiej mówiłem, a która przypomina mi techniki stosowane w PRL. Takiego zjawiska jak kaczyzm nie ma. Kreowanie go jest groźne, bo podważa sens demokracji. Demokracja musi być oparta na rzeczywistości, bo wyborcy muszą wiedzieć, co naprawdę wybierają. Jeżeli pewna ich część kierowała się przekonaniem, że zagrożona jest demokracja, to się myliła. Warto zauważyć, że środowiska, które dziś głoszą ideę twardego rozliczenia PiS, gwałtownie zwalczały ideę rzetelnego rozliczenia z komunizmu.

Czy chce pan powiedzieć, że przyczyną porażki PiS była jego przegrana w walce o język, o nazywanie pewnych spraw?

Język jest zawsze związany z podmiotem mówiącym. Podmiot mówiący jest na ogół związany z jakimś medium. Martwię się o demokrację, ponieważ w Polsce promuje się monokulturę w mediach elektronicznych. Nie jest dobrze, gdy wszystkie media wspierają tę samą opcję, która do tego sprawuje władzę. Normalną sytuacją jest równowaga: część mediów jest krytyczna wobec władzy, część umiarkowana, a część wspierająca. Takiej sytuacji nie było w ostatnich dwóch latach.

Kiedy pan prezydent powierzy Donaldowi Tuskowi misję formowania rządu?

Według konstytucji mogę desygnować Donalda Tuska na premiera po 5 listopada. Zapewniam, że gdyby wybory były tryumfem PiS, Jarosław Kaczyński też przed tym terminem nie zostałby desygnowany na premiera.

Prezydencki minister Michał Kamiński mówił, że najpierw chce pan obejrzeć umowę koalicyjną…

Minister Kamiński powiedział, co zrobił prezydent Kwaśniewski wobec koalicji AWS – UW: przed desygnowaniem Jerzego Buzka zażądał umowy koalicyjnej. Nie pamiętam, żeby z tego powodu chciano dokonywać impeachmentu Kwaśniewskiego. A moje uprawnienia nie różnią się od jego.

A co może dać obejrzenie umowy koalicyjnej?

Po prostu w Polsce władzę wykonawczą sprawuje prezydent i rząd, tak mówi konstytucja w art. 10.

Możliwe, że zajrzy pan do umowy i powie: „nie powierzę panu misji tworzenia rządu”?

Nie. Ale dobrze by było, żebym tę umowę zobaczył. Skądinąd nasza konstytucja wyraźnie przewiduje też drugi etap powoływania rządu – przez parlament. Mówiąc krótko: przewiduje konflikt między prezydentem a parlamentem o to, kto ma być premierem, i stawia w tej sprawie na parlament. Ale nie podjąłem jeszcze decyzji, jak postąpię.

Kiedy złoży pan gratulacje Tuskowi z powodu wygranych wyborów?

Nie pamiętam, żeby prezydent Kwaśniewski składał gratulacje Jarosławowi Kaczyńskiemu. Poza tym są pewne formy grzecznościowe, których winny dotrzymywać obie strony. Ja mam cały zestaw wypowiedzi Tuska, które są po prostu obelżywe wobec mnie.

Tusk powinien najpierw przeprosić?

Nie mówię, co ma zrobić. Jeśli ma zostać szefem rządu Rzeczypospolitej, to sam powinien wiedzieć.

Może Donald Tusk powinien się zgłosić do prezydenta i powiedzieć: „chcę być premierem, proszę mnie desygnować”?

W moim imieniu minister Maciej Łopiński zapraszał Donalda Tuska na spotkanie. On odmówił prezydentowi Rzeczypospolitej. Tyle. Po tylu agresywnych słowach, które padły pod moim adresem, trudno dziś oczekiwać, by moje relacje z Donaldem Tuskiem wykraczały ponad to, co dyktuje konstytucja.

Podpisze pan ustawę o podatku liniowym albo o zmianie ustawy o CBA?

Nie.

Spodziewa się pan, że koalicja PO – PSL będzie tworzyła takie prawo, które będzie pan nieustannie wetował?

Mam nadzieję, że będę używał weta rzadko – tylko wtedy, gdy uznam, że muszę to uczynić ze względu na interes państwa.

Nie ma szans na udaną współpracę pana prezydenta z koalicją PO – PSL?

Ja w tej chwili niczego nie przesądzam. Gdyby to ode mnie zależało, to dla mnie najlepszą koalicją dla Polski, mającą większość pozwalającą zmienić konstytucję, byłaby koalicja PO – PiS. Z uwzględnieniem tego, że te wybory wygrała Platforma.

Dopuszcza pan jeszcze powstanie PO – PiS?

W tej chwili to niezmiernie trudne.

Jak sobie pan teraz wyobraża prowadzenie polityki zagranicznej? Dotąd to prezydent jeździł na szczyty UE, teraz Jacek Saryusz-Wolski – jeden z kandydatów PO na szefa MSZ – oświadczył, że będzie jeździł na nie premier. Pojedzie już 13 grudnia do Brukseli.

To kwestia umowy między prezydentem a premierem, ponieważ to sfera kondominum. To wynika z konstytucji. Natomiast ja uważam – inaczej niż PO – że w sprawie traktatu konstytucyjnego zrobiliśmy wszystko, co było można. Szczególnie niepokoją mnie też zamiary PO odejścia od oporu w sprawie Karty praw podstawowych. Ona niesie dwa typy zagrożeń: dla tożsamości narodowej i własności poniemieckiej w Polsce.

Pana zdaniem Tusk powinien się z panem skonsultować, ustalić, kto jedzie na szczyt?

Bez wątpienia jest to sfera, w której będę się musiał spotykać z Donaldem Tuskiem i ten swój konstytucyjny obowiązek będę wykonywał.

Czyli 13 grudnia wybiera się pan na szczyt UE?

Nie odpowiem na razie. Mogę tylko dodać, że z Rumunii, często Litwy, czasami Czech przyjeżdża nierzadko i prezydent, i premier. Choć nie uważam tego za dobry przykład. Nie wykluczam, że wcześniej zwołam Radę Gabinetową w sprawie traktatu europejskiego, bo to jest sprawa istotna. Państwo, które by się wycofało z zawartej umowy, po prostu się ośmiesza.

Często zamierza pan zwoływać Rady Gabinetowe?

Zwołuje się je w ważnych sprawach i są rzeczą normalną. Przez ostatnie 15 miesięcy nie zwoływałem Rad z powodu bieżących spraw i podziału obowiązków między prezydentem a premierem.

Może powinniśmy, wraz z prasą zagraniczną i politykami w wielu stolicach, cieszyć się ze spodziewanych zmian w polityce zagranicznej?

Akurat z tego nie należy się cieszyć. Ta radość w niektórych stolicach nie przyniesie Polsce nic dobrego.

Rosja zapowiada rychły koniec wojny o mięso.

Tak… Rosja też zapowiada, że tarcza antyrakietowa to jak kryzys kubański. W okresach kohabitacji Kwaśniewskiego z rządem AWS Kancelaria Prezydenta była urzędem konkurującym z Kancelarią Premiera…

Nie chodzi o to, by konkurować, tylko o to, aby obydwa organy mogły wykonywać konstytucyjne obowiązki z pożytkiem dla kraju. Mam nadzieję, że retoryka polityczna PO ulegnie złagodzeniu. I tyle. Prezydent ma 30 różnych prerogatyw. Niektóre rzeczy bez jego zgody nie mogą mieć miejsca, jak choćby mianowanie czy odwołanie ambasadora, mianowanie generała Wojska Polskiego czy podporucznika. To dotyczy też policji i innych służb. Prezydent ma prawo weta. W stosunku do ustaw prezydent może kierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ja z tych uprawnień zamierzam korzystać zgodnie z moim rozumieniem interesu państwa.

Będzie pan korzystał z inicjatywy ustawodawczej prezydenta?

Oczywiście, jeszcze w tym roku złożę kilka planowanych wcześniej projektów ustaw: o bezpieczeństwie, obywatelstwie, kilka innych. Prawdopodobnie pojawią się też nowe projekty.

Jakie zachowanie w opozycji będzie prezydent doradzał PiS?

Nie powinno powielać skrajnych zachowań opozycyjnych PO. Bo ona była opozycją niezwykle agresywną – znakomicie uchwycił to ostatnio ksiądz prymas. Oczywiście PiS czasami odpowiadało. Przy czym Platforma wiedziała, że sobie może na to pozwolić, a PiS było za to miażdżone przez media.

Jeszcze sprawa raportu WSI. Odtajni pan jego drugą część?

Zobaczymy, co z tym będzie. Dla mnie jest jedna rzecz istotna: każda informacja musi mieć pokrycie w faktach. Musi być możliwa do udowodnienia. Inne, nawet jeśli w całości dajemy im wiarę, nie mają znaczenia.

Rz: Panie prezydencie, dlaczego, pana zdaniem, PiS przegrało wybory?

W ostatnim tygodniu usłyszałem wiele nieprawdziwych informacji na temat moich zamiarów: że nie uznam wyniku wyborów, ergo – że nie zamierzam powoływać ministrów na wniosek nowego premiera. Przecież to jest konstytucyjnie niemożliwe! Chcę więc mocno zadeklarować: niezależnie od tego, jakie są przyczyny porażki PiS, to wyniki wyborów są, jakie są, i ja je uznaję. Oczywiste więc jest, że jeśli PO stworzy większość parlamentarną, to Donald Tusk zostanie premierem.A wracając do pytania: trudno mówić o klęsce PiS, skoro w wyborach bardzo zwiększyło swoje poparcie. Ale bez wątpienia partia ta przegrała.

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują wyraźnego faworyta
Polityka
„Nie chcemy polexitu, tylko reformy Unii Europejskiej”. Konwencja wyborcza PiS
Polityka
Rada ministrów na śmieciówkach. Jak zarabiali członkowie rządu w zeszłym roku?
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Sondaż: Broń atomowa USA w Polsce dzieli Polaków