– To, co się dzieje w Sejmie, można w skrócie nazwać KKP, czyli kwintesencją klasy próżniaczej. Po hucznych obchodach 100 dni rządów miało być przyspieszenie, a projektów jak nie było, tak nie ma. Tymczasem problemy się nawarstwiają – wytyka Marek Suski z PiS. Szef Klubu PiS Przemysław Gosiewski dodaje: – Projektów jest ciągle mało. A co gorsza rząd zachowuje się jak pies ogrodnika. Nie ma swoich propozycji, a blokuje wszystko, co my zgłaszamy.
Gosiewski narzeka, że w szufladzie marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego leży ponad 30 projektów, które opracował Klub PiS. – Są tam istotne projekty dotyczące polityki prorodzinnej, ułatwień inwestycyjnych, nowelizacje upraszczające dostęp do zawodów prawniczych. Marszałek nie nadaje im biegu. Tłumaczy, że rząd pracuje już nad tymi sprawami i nie chce wprowadzać bałaganu. Tylko że projektów ciągle nie widać – twierdzi Gosiewski.
Kiedy na początku lutego posłowie PiS zaczęli się skarżyć, że nie mają nad czym pracować, politycy PO zapewniali, że w ciągu kilku tygodni zasypią Sejm projektami, a posłowie, którzy narzekają na brak zajęć, jeszcze będą mieli ich nadmiar.
Minęły dwa miesiące, a zapowiadanego wysypu nie ma. Ze statystyk sejmowych wynika, że projektów jest nawet mniej. W pierwszych miesiącach pracy Sejmu do laski marszałkowskiej wpływało średnio 36 projektów miesięcznie, w listopadzie i grudniu 2007 r. w sumie 73. W 2008 średnia ta spadła do 27 nowelizacji w ciągu miesiąca – od stycznia do 7 kwietnia do marszałka wpłynęły tylko 82 projekty.
Politycy PiS zwracają uwagę, że lawinowo rośnie za to liczba zapytań i interpelacji poselskich. W zeszłym roku posłowie miesięcznie zgłaszali ich ok. 130, średnia z pierwszych trzech miesięcy 2008 przekroczyła 600.– Posłowie nie mają innych zajęć, więc pytają i interpelują – żartuje jeden z polityków PiS.