Członkowie komisji spotkali się wczoraj z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim. Dyskutowali z nim o możliwości odtajnienia akt, które katowicka prokuratura zebrała na temat afery węglowej, a łódzka o okolicznościach samobójstwa byłej posłanki SLD. Tajność tych dokumentów mogłaby sparaliżować prace komisji i powodować, że część przesłuchań musiałaby przeprowadzać przy drzwiach zamkniętych.
– Ustaliliśmy, że wszystkie akta katowickie będą jawne – informuje szef komisji Ryszard Kalisz (SLD). W przyszłym tygodniu do Warszawy mają przyjechać prokuratorzy z Katowic, by zdjąć klauzule tajności. – Śledczy z Łodzi do przyszłego piątku mają przeglądać swoje akta i zastanowić się, które z nich mogliby odtajnić – dodaje Kalisz.
Komisji udało się wczoraj rozwiać jeszcze jedną poważną wątpliwość. Wszystkich 11 świadków, których wezwano już na przesłuchania, to prokuratorzy. Istnieje obawa, że podczas przesłuchań mogą się zasłaniać tajemnicą służbową. To również skutkowałoby koniecznością utajniania obrad.
– Moim zdaniem będzie potrzebna zmiana ustawy o komisji śledczej, by uniknąć zbyt częstego wyłączania jawności – uważa Beata Kempa z PiS.Kalisz ma jednak nadzieję, że nie będzie to potrzebne.
– Minister Zbigniew Ćwiąkalski uznaje, że w przypadku prokuratorów, którzy będą się zasłaniać tajemnicą służbową, to nie ich przełożeni, ale sama komisja może decydować, czy robią to słusznie, a w razie potrzeby może ich sama zwalniać z tej tajemnicy – wyjaśnia szef komisji.