Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mają się jutro zebrać po raz pierwszy w sprawie uchwały o powołaniu sejmowej komisji śledczej ds. nacisków na służby. W zeszłym tygodniu w rozmowie z „Rz” potwierdził to prezes TK Jerzy Stępień. – Ale to jest wewnętrzna sprawa Trybunału i już nic więcej na ten temat mówić nie będę – ucinał wczoraj.
Tymczasem wczorajsze posiedzenie komisji zamieniło się w wielogodzinną awanturę między PO a PiS. Zaczęło się od kolejnej kłótni o byłego już eksperta komisji płk. Jerzego Stachowicza, który zrezygnował ze stanowiska („Rz” opisała jego przeszłość w SB). Arkadiusz Mularczyk z PiS domagał się wyjaśnień od Jana Widackiego (Partia Demokratyczna), który zgłosił go na eksperta. – Mówił pan w telewizji, że Stachowicza poleciło panu ABW. Chcemy wiedzieć, dlaczego ABW poleca eksperta do komisji, która ma badać, czy ABW działa zgodnie z prawem – pytał Mularczyk.
Widacki zapewniał, że to nieprawda i tłumaczył, iż jako były wiceminister spraw wewnętrznych zna ludzi z ABW. – Prosiłem o zasugerowanie jakichś nazwisk osób, które nie są w służbie, a które mają określoną wiedzę przydatną dla komisji.
– Posłowie PiS jak zdarta płyta po raz 58. mówią to samo, przejdźmy wreszcie do porządku obrad – apelował Sebastian Karpiniuk z PO. PiS nie ustępowało. Mularczyk chciał też wyjaśnień w sprawie asystenta Jacka Kurskiego – Piotra Bączka. Czuma odmówił mu głosu. Na to poseł PiS zgłosił wniosek formalny o odwołanie szefa komisji. – Komisja wyczerpała możliwości swojego działania, jej prace są śmieszne – argumentował.
– To w żaden sposób nie jest wniosek formalny, a merytoryczny. Rozpatrzymy go zatem na kolejnym posiedzeniu komisji – skwitował Czuma.