Przed bardzo ważnym szczytem Unii Europejskiej w sprawie Gruzji oraz podróżą prezydenta Lecha Kaczyńskiego na spotkania z prezydentami krajów nadbałtyckich po raz kolejny powraca problem samolotów przeznaczonych dla polskich VIP.
Sprawny jest tylko jeden samolot Tu-154. Drugi ma być oddany do użytku dopiero 5 września, przechodzi bowiem badania techniczne.Nieoficjalnie w Siłach Powietrznych pojawił się jednak pomysł, aby z drugiej „tutki” najważniejsze osoby w państwie mogły korzystać już 1 września, kiedy prezydent Kaczyński, premier Donald Tusk oraz szef MSZ Radosław Sikorski mają się udać na szczyt do Brukseli. – Może przegląd techniczny uda się przyspieszyć – zakłada jeden z lotników.
Jeśli to się nie uda, do dyspozycji będzie tylko jedna maszyna. Taki scenariusz rozważał wczoraj w Radiu TOK FM Piotr Kownacki, wiceszef Kancelarii Prezydenta. Powiedział, że najlepiej byłoby wówczas, aby wszyscy udali się na unijny szczyt jednym samolotem. Zgodnie z prawem jest to możliwe. – Nie ma przepisu, że premier i prezydent nie mogą latać jednym samolotem. To bardziej sprawa grzecznościowa i kwestia dogadania się obydwu kancelarii – wyjaśnia ppłk Wiesław Grzegorzewski, rzecznik Sił Powietrznych.
Problemy z flotą obsługującą najważniejsze osoby w państwie istnieje od lat. Kolejne rządy odsuwają od siebie odpowiedzialność za przeprowadzenie przetargu i zakup samolotów. Ostatni przetarg na rządowe maszyny został unieważniony i nie wiadomo, kiedy rozpisany będzie nowy. W proteście przeciwko tej sytuacji z funkcji dowódcy lotniczego pułku specjalnego obsługującego maszyny dla VIP zrezygnował płk Tomasz Pietrzak. Sugerował, że brak nowych samolotów i śmigłowców może poważnie wpłynąć na bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie.
Jego następca płk Ryszard Raczyński stara się spokojnie podchodzić do problemu. – Sytuacja, że do dyspozycji jest jeden tupolew, to standard. Co jakiś czas musi być przeprowadzany przegląd samolotu. Jego wykonanie jest konieczne, aby w ogóle wydano pozwolenie na eksploatację. Takie sytuacje były zawsze i będą, dopóki nie zostaną kupione nowe maszyny – przyznaje.