RZ: Co trzeba zmienić w obowiązującej konstytucji?

Piotr Winczorek: Odebrać możliwość kandydowania do Sejmu, Senatu i na urząd prezydenta osobom skazanym prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo ścigane z urzędu. To jest okoliczność uniemożliwiająca wybór radnego gminy, a głowy państwa – nie. Co więcej – posłowi lub senatorowi można odebrać immunitet i go skazać, ale nawet siedząc za kratkami, nadal będą parlamentarzystami. To trzeba zmienić dla przyzwoitości i dla symetrii. A jak się panu podoba pomysł likwidacji immunitetu parlamentarzystów?

Taki projekt jest w Sejmie, ale mam co do niego duże wątpliwości. Spójrzmy, co się ostatnio dzieje w Sejmie – pojawiają się różne zastrzeżenia wobec osób i powody, dla których te immunitety mają im być uchylone. Ostatni przykład Zbigniewa Ziobry. Nie przesądzam, czy ściga się go za wystarczająco poważny czyn, ale wskazuję, jak wiele wzbudziło to emocji i oskarżeń o polityczność uchylenia jego immunitetu. Gdyby w ogóle nie było immunitetu, to można byłoby posłów – zwłaszcza opozycyjnych – ścigać za rzucenie papierka na ulicy lub niesprzątnięcie kupy po psie i stawiać przed sądem grodzkim, bo to wykroczenie. Buch i mamy skazujący wyrok i utratę mandatu. Ten pomysł idzie zatem za daleko. I przy takich napięciach, jakie istnieją u nas między opozycją a siłami rządzącymi, immunitet formalny, chroniący parlamentarzystów za przestępstwa zwykłe, powinien pozostać. Nie dla nich. Dla dobra parlamentu, żeby go nie można było rozpędzić przez użycie na masową skalę – a to się może zdarzyć – oskarżeń i skazywania na ich podstawie.

Także inne grupy mają immunitety. Co z nimi zrobić?

Właśnie, jeśli się zachowuje immunitety formalne: sędziowski, członków Trybunału Stanu i Konstytucyjnego, rzecznika praw obywatelskich, dlaczego ma się go znosić akurat parlamentarzystom? To znieśmy wszystkie, łącznie z ochroną głowy państwa.