[b]Rz: Nie jest pan politycznym fantastą, a mimo to nawołuje do zjednoczenia lewicy i wystawienia wspólnej listy kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Wierzy pan, że to możliwe, skoro każda partia chce zjednoczenia na własnych warunkach?[/b]
[b]Włodzimierz Cimoszewicz:[/b] A jednak uważam, że to możliwe, a przede wszystkim konieczne. Najlepiej byłoby odejść od formuły listy partyjnej i stworzyć listę otwartą, którą środowiska prounijne mogłyby traktować jako własną. Przecież 80 procent naszych obywateli jest pozytywnie nastawionych do Unii Europejskiej. A przytłaczająca większość z nich nie należy do żadnej partii.
[b]Taka inicjatywa już była – przed wyborami w 2004 r. Patronował jej prezydent Aleksander Kwaśniewski. Skończyła się fiaskiem.[/b]
Być może nie wszyscy byli wówczas wystarczająco dojrzali i trwali w przekonaniu, że indywidualne działanie partii politycznych jest lepsze od współdziałania szerokich rzesz społecznych. Ale bolesne doświadczenia powinny czegoś uczyć i mam nadzieję, że tak się stało. W tej chwili jesteśmy na etapie niełatwych rozmów na ten temat, ale jestem optymistą.
[b]Będzie pan kandydował do Parlamentu Europejskiego?[/b]