SLD ma już gotowy projekt zmian w ustawie o CBA. Zapisano w nim, że ta służba nie podlegałaby bezpośrednio premierowi (tak jest teraz), tylko prokuratorowi generalnemu. Ale nadal szefa tej służby wybierałby Sejm na okres, który nie pokrywałby się z kadencją parlamentu. Kierujący CBA mieliby przedstawiać zaświadczenia o swoim zdrowiu, tak jak osoby ubiegające się o pozwolenie na broń.

Tak wybrany szef CBA mógłby zostać odwołany ze stanowiska z powodu rażącego naruszenia swoich obowiązków na wniosek Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Według projektu posłów Lewicy CBA zajmowałoby się wyłącznie zwalczaniem korupcji, by nie wchodzić w kompetencje innym służbom. Nie mogłoby też gromadzić informacji w celu zapobieżenia przestępstwu, tylko w celu jego wykrycia.

Waldy Dzikowski z PO uważa, że Sejm powinien pracować nad tym projektem: – Niektóre z proponowanych przez Lewicę rozwiązań są ciekawe, np. ścisły podział kompetencji służb.

Mariusz Błaszczak z PiS jest jednak zdania, że po takich zmianach z CBA zostałaby tylko nazwa. – A byłoby szkoda, bo dzięki działalności tego biura poziom korupcji w Polsce naprawdę się obniżył – podkreśla rzecznik Klubu PiS.