Na początku tygodnia osoby zajmujące się PR-em Platformy radziły, jak wybrnąć z zarzutów, że to rządzone przez PO państwo zawiodło w sprawie Amber Gold i uzasadnić sprzeciw wobec komisji śledczej – dowiedziała się „Rz".
Jednym z pomysłów było zrzucenie winy na PiS. Na jego realizację nie trzeba było długo czekać. Poseł Paweł Olszewski, rzecznik Platformy, w rozmowie z TVN 24, komentując wniosek o sejmową komisję śledczą, odpowiedzialnością za dopuszczenie do afery obwinił partię Kaczyńskiego. – Jak słyszę polityków PiS, to ogarnia mnie pusty śmiech. Zastanawiam się, gdzie byli w 2005 r., kiedy mieli pełną władzę nad prokuraturą, nad służbami specjalnym, a zapadł pierwszy wyrok na Marcina P. – grzmiał Olszewski.
Również PiS okazał się winny kryzysu, jaki wybuchł w związku ze sprzedażą budynku, w którym mieści się siedziba Instytutu Pamięci Narodowej, co może na wiele miesięcy sparaliżować działania IPN. Według ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego prywatyzacja Ruchu nastąpiła w 2006 r., pod rządami partii Kaczyńskiego, która odpowiada za obecną sytuację. – Przed upublicznieniem Ruchu na giełdzie można było wydzielić budynek przy ul. Towarowej z procesu prywatyzacyjnego i przekazać go faktycznie już na wieczność dla IPN. Myślę, że przeoczono tę kwestię – mówił minister Budzanowski w Polskim Radiu.
Choć Ruch zadebiutował na giełdzie w grudniu 2006 r., prace nad ofertą prywatyzacyjną Ruchu rozpoczęto cztery lata wcześniej.
– Zrzucanie z siebie odpowiedzialności na innych jest istotnym elementem strategii PO – ocenia dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Najpierw była to krytyka wobec PiS, teraz też winna jest opozycja, która rzekomo próbuje zdestabilizować sytuację w państwie – dodaje. I wskazuje, że za takimi działaniami kryje się przesłanie: „jesteśmy jacy jesteśmy, ale mogą przyjść gorsi, więc przymknijcie oko na nasze błędy".