To pomysł krakowskich radnych Platformy Obywatelskiej. - Jest potencjalnie 16 takich osiedli, które w latach 70. zostały włączone w granice Krakowa, ale zachowały tradycyjną wiejską zabudowę. Tam można by powołać sołectwa - wyjaśnia pomysłodawca, radny Krakowa Dominik Jaśkowiec (PO).
Takie osiedla miałyby swojego sołtysa i trzyosobową radę. Ich podstawową zaletą byłaby możliwość pozyskiwania pieniędzy z funduszu sołeckiego np. na kanalizację. Wówczas rząd refunduje takie wydatki nawet w 30 proc. O podziale tych funduszy na konkretne inwestycje decydowaliby sami mieszkańcy i wnioskowali do rady miasta o uwzględnienie tego w budżecie.
Krakowscy radni już wpisali do statutu miasta możliwość powoływania takich jednostek pomocniczych. Projekt został przekazany do premiera, który ma obowiązek go ocenić.
- My na razie dość ostrożnie przyglądamy się działaniom radnych i czekamy na opinię premiera, bo pomysł rodzi wątpliwości - zwraca uwagę rzeczniczka krakowskiego ratusza Monika Chylaszek. Na przykład to, że obok rad dzielnic funkcjonowałyby jeszcze sołectwa, może powodować chaos kompetencyjny i dezorientację wśród mieszkańców. - Nie jest też jasne, czy sołectwo funkcjonujące w tak dużym mieście powinno korzystać z funduszu stworzonego dla małych, biedniejszych wsi - komentuje rzeczniczka.
Wątpliwości rozwiewa natomiast prawnik prof. Michał Kulesza, ekspert od prawa samorządowego.