– Gliński? To przenoszona ciąża Jarosława Kaczyńskiego – powiedział ostatnio Ludwik Dorn z Solidarnej Polski. I to porównanie trafnie oddaje losy kandydatury prof. Piotra Glińskiego na premiera.
PiS zaprezentowało go w tej funkcji na początku października, ale formalnie wniosek o wotum nieufności dla premiera Donalda Tuska został zgłoszony dopiero 11 lutego.
Podczas tych kilku miesięcy Glińskiemu nie udało się zyskać poparcia żadnego klubu poza PiS. Dziś zagłosuje za nim prawdopodobnie tylko partia Jarosława Kaczyńskiego, a posłowie Ruchu Palikota zapowiadają, że ostentacyjnie opuszczą salę obrad. – Nie poprzemy ani rządu pana Glińskiego, ani Donalda Tuska. W tym happeningu nie weźmiemy udziału – mówił rzecznik partii Andrzej Rozenek.
Innych, poza PiS, sejmowych klubów opozycyjnych nie przekonało nawet niedawne przedstawienie przez prof. Glińskiego zespołu 24 ekspertów, którzy są gotowi „wziąć odpowiedzialność za Polskę". – Może trzeba mniej grać w piłkę, a bardziej pilnować urzędników? – zastanawiał się prof. Gliński w lutowym wywiadzie dla „Rz".
Debatę nad wotum zaufania dla premiera Tuska zaplanowano na pięć godzin, ale nie będzie mógł wziąć w niej udziału sam prof. Gliński. Zdaniem marszałek Ewy Kopacz, nie pozwala na to regulamin Sejmu.