Na Białorusi po wyborach prezydenckich trwają protesty opozycji, która uważa, że głosowanie zostało sfałszowane. Przebywająca na Litwie główna przeciwniczka Łukaszenki, Swiatłana Cichanouska, wezwała swych zwolenników do zintensyfikowania strajków w fabrykach w całym kraju, aby wymusić na władzach Białorusi rozpisanie nowych wyborów.

Fala protestów, brutalnie tłumionych przez milicję, osłabiła pozycję Łukaszenki. Taka sytuacja, twierdzą rozmówcy agencji Reutera, odpowiada Moskwie, która liczy, że osłabiony prezydent Białorusi zgodzi się na propozycje zacieśnienia współpracy politycznej i gospodarczej z Rosją, do czego do tej pory nie był skory. Rosja nalegała m.in. na umożliwienie jej otworzenia bazy lotniczej na Białorusi, na co nie uzyskała zgody.

- Na Kremlu z radością poczekają i popatrzą, jak (Łukaszenko - red.) ma kłopoty. Nie lubią go zbytnio, ale będą go popierać - powiedział informator agencji, mający stały dostęp do wysokich rangą polityków i przedstawicieli rosyjskiej władzy. Według niego, Moskwa nie uważa Cichanouskiej za poważną kandydatkę do przejęcia władzy na Białorusi.

Drugie źródło agencji twierdzi, że Rosjanie z pewnością wykorzystają osłabienie białoruskiego przywódcy.

Zdaniem obu informatorów, Kreml przewiduje, że rządzący Białorusią od 1994 r. prezydent przetrwa obecny kryzys.

- Dla Łukaszenki wszystko skończy się źle, ale jeszcze nie teraz - powiedział jeden z rozmówców agencji Reutera.