Nie będzie reformy KRUS

Odkładane przez rząd reformy oznaczają, że będziemy płacili wyższe podatki

Publikacja: 09.05.2013 02:34

Zapowiadana przez Donalda Tuska reforma KRUS jest nie na rękę Januszowi Piechocińskiemu

Zapowiadana przez Donalda Tuska reforma KRUS jest nie na rękę Januszowi Piechocińskiemu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Premier Donald Tusk, wygłaszając w 2011 r. drugie exposè, mówił, że od 2013 r. zacznie się proces wprowadzania rachunkowości na wsi. Miało to docelowo doprowadzić do reformy Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Mamy maj, a o tych pracach jest cicho. Jest niemal pewne, że w tej kadencji nie dojdzie do zmian w KRUS.

– Nie chodzi o szukanie w kieszeniach rolników wielkich kwot, ale o to, by ci, którzy mogą płacić za siebie, nie żyli na koszt pozostałych – podkreśla konieczność reformy KRUS Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku.

W tym roku budżet dopłaci do KRUS 15,9 mld zł, a ze składek od rolników wpłynie zaledwie 1,6 mld zł. Oznacza to, że 90 proc. tego, co wydaje Kasa, pokrywane jest przez pozostałych podatników. System rolniczy jest trwale niewypłacalny i nieefektywny.

Skąd tak duże dopłaty? To efekt tego, że 98 proc. ubezpieczonych w KRUS opłaca bardzo niską składkę w wysokości 125 zł miesięcznie. Dla porównania, osoby samozatrudnione płacą do ZUS ponad 1000 zł na miesiąc. Rolnicy za ten niski wkład zyskują, prawo do wielu świadczeń m.in. emerytury, renty, renty rodzinnej, zasiłków chorobowych i macierzyńskich. To właśnie niewspółmierność ponoszonych kosztów w stosunku do wysokości świadczeń powoduje ogromne manko. Eksperci szacują na przykład, że do każdej osoby ubezpieczonej w KRUS, która przejdzie na emeryturę, podatnicy muszą dopłacić około 250 tys. zł.

– Nie jest prawdą, że rolnicy nie mogą i nie powinni płacić więcej – zauważa prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz z SGH, b. wiceminister rolnictwa, zajmująca się badaniem sytuacji na wsi. Podkreśla, że decyzja rządu o rezygnacji z reformy KRUS jest wyłącznie polityczna, a nie ekonomiczna. Tłumaczy, że w Polsce około 200–300 tys. gospodarstw rolnych zajmuje się produkcją na rynek i są to po prostu przedsiębiorstwa. – Dlaczego osoba ubezpieczona w ZUS, często biedniejsza, płaci składki i podatnicy nie muszą do niej dopłacać, a z rolnikami jest inaczej? – pyta retorycznie prof. Duczkowska-Małysz.

Zwraca też uwagę, że pracownicy płacą podatki od każdego dochodu, a rolnicy są traktowani inaczej. – Mieszkańcy wsi mają ogromne preferencje podatkowe, nie płacą danin od dopłat, zbycia gospodarstwa, dochodów – podkreśla profesor. Jej zdaniem takie nierówne traktowanie obywateli jest niezgodne z konstytucją.

Prof. Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej, zwraca z kolei uwagę, że konserwowanie obecnego systemu utrudnia ludziom mieszkającym na wsi przekwalifikowanie. – To jest dla nich jak zgubna klatka. Mają gwarancję minimalnego bezpieczeństwa, ale nie wychodzą na rynek – mówi Góra. Podkreśla, że to powinien być podstawowy powód reformy, a nie szukanie wielkich pieniędzy na wsi.

Eksperci są zdania, że rząd powinien jak najszybciej uszczelnić system, tak by nie wchodziły do niego osoby, które nie są rolnikami, a posiadają ziemię tylko po to, by mieć preferencje w ubezpieczeniach. Obecnie wystarczy mieć 1 hektar, by stać się „rolnikiem" i dzięki temu żyć na koszt podatników. Nie ma praktycznie narzędzi, by to kontrolować.

Równocześnie rząd powinien wreszcie rozstrzygnąć, kto miałby zacząć opłacać do KRUS wyższą składkę. Tym bardziej że dochody rolników rosną szybciej niż średnia. Z najnowszego opracowania GUS wynika, że w latach 2005–2011 tzw. dochód rozporządzalny na wsi wzrósł o 64 proc. W mieście – o 59 proc. Rolnicy korzystają też z wielu programów pomocowych z Unii Europejskiej. Biorąc to pod uwagę, nie byłoby problemu, aby część z nich z dnia na dzień zaczęła płacić składki porównywalne z osobami prowadzącymi firmy w ZUS. Obecnie nawet posiadacze ponad 300-ha gospodarstw, które przynoszą często milionowe dochody, płacą do KRUS dwa razy mniej niż właściciel zakładu fryzjerskiego czy rzemieślniczego do ZUS.

Rząd od lat deklaruje, że powiąże wysokość opłacanych przez rolników podatków i składek z wysokością uzyskiwanych przez nich dochodów. Jest to opatrzone zastrzeżeniem, że takie zmiany w żadnej mierze nie zmierzają do likwidacji KRUS. Nie wydaje się to jednak realne, dopóki koalicjantem jest PSL. Ludowcy otwarcie mówią o niechęci do zmian w Kasie.

– Dochodzimy do ściany, jeśli chodzi o podnoszenie obciążeń – zauważa Wojciechowski. Jego zdaniem rząd musi zatem racjonalizować wydatki. Może jeszcze chwilę spinać budżet, przejmując na przykład pieniądze z OFE, ale na dłuższą metę nie da się tego robić bez strukturalnych zmian.

Premier Donald Tusk, wygłaszając w 2011 r. drugie exposè, mówił, że od 2013 r. zacznie się proces wprowadzania rachunkowości na wsi. Miało to docelowo doprowadzić do reformy Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Mamy maj, a o tych pracach jest cicho. Jest niemal pewne, że w tej kadencji nie dojdzie do zmian w KRUS.

– Nie chodzi o szukanie w kieszeniach rolników wielkich kwot, ale o to, by ci, którzy mogą płacić za siebie, nie żyli na koszt pozostałych – podkreśla konieczność reformy KRUS Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku.

Pozostało 88% artykułu
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora