W tej kadencji Sejmu można zaobserwować prawdziwy wysyp pomysłów na upamiętnienie uchwałą ważnych postaci i wydarzeń historycznych. Choć obecna kadencja nie trwa jeszcze dwóch lat, posłowie wnieśli już 162 projekty uchwał, z czego większość ma charakter historyczny. W całej ubiegłej kadencji było ich tylko o 80 więcej.
„Zorganizowany i masowy wymiar zbrodni wołyńskiej nadał jej charakter czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa" – głosi treść uchwały w 70. rocznicę kulminacji rzezi z 1943 r., którą 12 lipca przyjął Sejm. Do ostatniej chwili trwał spór, czy zbrodnię nazwać wprost ludobójstwem.
Inne podobne, choć nie tak spektakularne kłótnie też dotyczyły projektów uchwał. Posłowie spierali się m.in. o upamiętnienie śmierci Grzegorza Przemyka i rocznicy powstania Narodowych Sił Zbrojnych. Jednak główne partie zabiegają o swoją wizję historii w bardziej ustawiczny sposób. I wykorzystują w tym celu inne narzędzia poza uchwałami.
– Nazwanie zbrodni ludobójstwem to nie potępienie całego narodu ukraińskiego – mówił już w czerwcu poseł PSL Franciszek Stefaniuk. To, że Sejm nie zgodził się na słowo „ludobójstwo" i ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian to jego osobista porażka. Bo projekty uchwał w tej sprawie zgłaszał już kilkakrotnie.
W 2011 roku udało mu się nawet zyskać zgodę prezydium Sejmu, choć w uzasadnieniu znalazły się mocne sformułowania o „zwyrodniałych szowinistach ukraińskich". Uchwały nie udało się przyjąć głównie dlatego, że kończyła się kadencja Sejmu. – PSL jest chyba najkonsekwentniejszą z polskich partii, jeśli chodzi o podnoszenie tematu rzezi wołyńskiej. Jest na tym polu aktywne od lat – zauważa politolog dr hab. Rafał Chwedoruk.