Dogan to ważna postać bułgarskiej polityki, jego kariera sięga czasów komunistycznych. Bez poparcia jego partii (w wyborach zwykle zyskującej od 10 do 15 proc.), centroprawicowy GREB, którego liderem jest Bojko Borisow, nie mógłby rządzić. Dogan zawłaszczył rezydencję i marinę nad Morzem Czarnym oraz wspomnianą plażę. Do tego miał ochronę bułgarskiego BOR-u, a jego posiadłość dodatkowo była monitorowana przez bułgarską marynarkę wojenną. Podobnie zresztą traktowano Delana Peewskiego, innego polityka tej partii, a jednocześnie medialnego oligarchę. W obu wypadkach było to niezgodne z prawem, ale przez lata nikomu to nie przeszkadzało. Dopóki nie przypłynął Iwanow.
Zalegalizowana korupcja
Dlaczego akurat taka akcja? – Chcieliśmy pokazać coś materialnego. Korupcja w Bułgarii to nie są jednak jednostkowe przypadki, to jest celowo zbudowany system układów i wpływów, którego korzenie sięgają czasów komunizmu – uważa Iwanow. Udało mu się, bo od 7 lipca Bułgarzy regularnie wychodzą na ulice, żądając ustąpienia premiera i innych skorumpowanych polityków. Ale także konkretnych zmian: skutecznej walki z korupcją, niezależnego sądownictwa i wolnych mediów.
W Bułgarii nawet prokurator generalny działa na zlecenie polityków. A w Światowym Indeksie Wolności Prasy Bułgaria znalazła się na 111. miejscu, najniżej ze wszystkich państw Unii Europejskiej.
Władza za wszelką cenę
Borisow początkowo bagatelizował sytuację, teraz jednak zaczął reagować. Zdymisjonował ważnych dla siebie ministrów, powstrzymał brutalne akcje policji przeciw manifestantom, obiecuje zmiany. Nie chce jednak ustąpić, tłumacząc, że przecież planowe wybory odbędą się już niedługo, bo w marcu 2021 roku. – Kluczowe dla niego jest dotrwanie do wyborów parlamentarnych. Chce bowiem mieć kontrolę nad ich organizacją. Co oczywiście stawia pod znakiem zapytania ich uczciwość – mówi Aleksander Stojanow, ekspert w sofijskim Centrum Badań nad Demokracją.
Borisow wymyślił zręczny sposób na utrzymanie się przy władzy przez najbliższe miesiące: zmiana konstytucji. Jeśli wniosek o prace nad zmianą głównej ustawy przejdzie w parlamencie, to konieczna będzie debata trwająca nawet pięć miesięcy. W tym czasie, zgodnie z konstytucją, rząd nie może podać się do dymisji. Tym sposobem chce zamknąć usta swoim krytykom.
Bezwarunkowe poparcie
Dla Bułgarów jego strategia jest zbyt czytelna, ale swoim europejskim sojusznikom dał argument umożliwiający jego obronę. GERB należy do europejskiej chadecji, której szefem jest Donald Tusk. Nigdy nie krytykował Borisowa, nie wypowiedział się na temat protestów w Bułgarii. Z kolei Manfred Weber, przewodniczący grupy Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim, publicznie broni Borisowa. – Grupa EPL w pełni popiera bułgarski rząd Bojko Borisowa i jego wysiłki na rzecz ochrony gospodarki przed negatywnymi skutkami koronakryzysu, walki z korupcją oraz postępy, jakich dokonuje, na drodze do strefy euro – oświadczył niemiecki polityk.